Sentymentalne ciasteczka z wiśniami

Obrazki z Wyspy Wieś

Pod rozległym orzechem pomiędzy ogródkiem a dawnym ogrodem warzywnym mieszkają kocięta: szare z białym nosem, prążkowane w kolorze młodej marchwi i jedno piegowate, które wygląda zupełnie jak jeż. Zakradają się do Starego Domu, wślizgują pod wypaczonymi drzwiami. Rozpływają się w nim jak duchy. Może siedzą w piecu chlebowym. Albo na strychu – łapkami rozciągają włóczkę światła przeciskającego się przez dziurawy dach.
Na ganku stoją emaliowane niebieskie miednice z obtłuczonymi brzegami. Pełne miękkich, słodkich wiśni. Drylowanie wśród os nudzi mnie już po chwili, ale chłopcy dzielnie spędzają wieczór wyjmując pestki z owoców. Kiedy Babcia nie widzi, rzucamy się wiśniami. Na skórze mamy dzikie obrazki, mapy lata.
Babcia gotuje słoiki w wielkich garnkach. Woda leniwie bulgocze, zupełnie jak w pobliskim źródle. W upale wysechł czarny bez, jego owoce smętnie zwisają z gałęzi, ale jeżyny wyjątkowo obrodziły. Wszystko jest tutaj zrobione z baniek, kółek i kulek. Miliony kropek, które po połączeniu tworzą pajęczynę, z której nie sposób się wyplątać. 
*Przy zdjęciach asystowali: Antek, Staś i Kuba

Kruche ciasteczka z wiśniami (18 całkiem dużych sztuk)
– 250 g mąki krupczatki
– 2 łyżki mąki ziemniaczanej
– 3 żółtka
– 200 g masła
– 100 g drobnego cukru
– esencja waniliowa
– wiśnie (tyle, ile ciasteczek)
– szczypta soli
1. Mąki przesiewamy, dodajemy żółtka, posiekane na kawałki masło, cukier, sól, esencję waniliową.

2. Ciasto na początku siekamy nożem, następnie szybko wyrabiamy uprzednio wychłodzonymi lodem dłońmi.

3. Z gładkiego ciasta formujemy walec, zawijamy na folię i wkładamy do lodówki na 2-3 godziny.
4. Ciasto kroimy na 18 plastrów. Układamy na blasze, na środku ciasteczek robimy wgłębienie i wkładamy wydrylowaną wiśnię. Można posypać też cukrem wanilinowym po wierzchu.
5. Ciastka pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 10 minut.

Ciasteczka z lukrem malinowym i różowym pieprzem

Płatki kwiatów mogą stać się drugą skórą, zwłaszcza w trakcie burzy, kiedy zerwane wiatrem przylegają do nagich ramion, chowają się potulnie w zagłębieniu przy obojczyku. Jeśli tylko odpowiednio wyciągnie się dłonie i wystarczająco długo postoi na deszczu, na końcach palców pojawią się pąki. Należy pozwolić im zakwitnąć. A kiedy wszystkie kwiaty już opadną i ludzie znowu będą mogli używać palców w ich palczastych celach, nie będą mieli roślinnych płomieni na dłoniach, niech wypiekają małe ciastka emocji. Niech się nimi obdarowują, niech się kochają i całują. Niech się lukrują, zlepiają od cukru, niech się do siebie przywiązują. Niech się przyobleką w skórę słodyczy.





Ciasteczka z lukrem malinowym


Ciasteczka 


– 400 g mąki pszennej typ 500
– 50 g mąki kukurydzianej 
– 2 jajka + 1 żółtko
– 180 g masła
– 180 g drobnego cukru trzcinowego
– sok + zest z 1 cytryny
– sok z 1 pomarańczy
– szczypta soli 


Lukier malinowy:


– maliny (świeże lub mrożone)
– cukier puder
– 2 łyżki różowego pieprzu (*można użyć w ciastkach)

1. Przesiewamy sypkie składniki, dodajemy posiekane masło oraz pozostałe składniki, dozując stopniowo sok (ilość zależy od chłonności mąki, wilgotności powietrza).
2. Ręce trzymamy przez 2 minuty w bardzo zimnej wodzie. Następnie szybko wyrabiamy ciasto, rozcierając masło z mąką.
3. Ciasto formujemy w kule, dzielimy na 3 porcje i zawijamy w folię. Odstawiamy do lodówki na min. 3 godziny.
4. Blat posypujemy mąką i rozwałkowujemy ciasto na grubość 1 cm. Wykrawamy ciasteczka.
5. Ciasteczka układamy na blasze, pieczemy ok. 10 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.

6. Maliny mieszamy z cukrem pudrem w proporcjach 1:7 na gęstą masę.
7. Jeśli nie chcemy mieć w lukrze pestek, przecieramy go przez sito.

8. Wystudzone ciastka lukrujemy, posypujemy świeżo tłuczonym pieprzem i odstawiamy, aż lukier zastygnie.

Imbirowe ciasteczka

Śnieg przyprószył już wierzchołki gór i przywiódł ze sobą otulającą ciszę. Drzewa i pozostałe po lecie baldachy litworów pokryły się szronem, tworząc wielowymiarową, ulotną koronkę.

W niedzielę obudziła mnie różowa łuna nad szczytami – owinięta grubym, jasnym pledem wyszłam na balkon, żeby przypatrzeć się leniwie rozbudzającemu się dniu. Mroźne powietrze szczypało w policzki. Żeby się ogrzać, sięgnęłam po duży kubek gęstej, gorącej czekolady.
Najpiękniejsze poranki są we dwoje; a te z widokiem na iskrzące się w słońcu Tatry są niezapomniane.

Dróżka wzdłuż strumienia mieniła się kolorowymi kryształkami lodu. Na otoczakach w Białce rozkwitły śnieżne kwiaty. Na świeżym puchu aż roi się od tropów zwierząt – łani i kozic, lisów, zajęcy i kun. Właśnie teraz widać, jak wiele ich jest w górskich smerczynach. Polany są rozświetlone niskim słońcem, skrzące się drobnymi płatkami są miejscem, gdzie rozgrywają się najpiękniejsze, prywatne baśnie.

Żeby zatrzymać ten śnieżny, ciepły jak dłonie ogrzane przy kominku nastrój, upiekłam pasujące do książek i swetra ciasteczka.
Kruche jak pierwsze dni zimy.



Imbirowe ciasteczka


– 2 szklanki mąki pszennej
– 1/3 szklanki mąki ziemniaczanej
– 2/3 szklanki drobnego cukru
– 180 g masła
– 1 jajko
– 2 żółtka
– świeży imbir
– skórka otarta z 1 limonki

1. Suche składniki mieszamy ze sobą. Dodajemy utarty imbir (ilość zależna od preferencji – włókna, które pozostaną na wierzchniej części tarki odciskamy z soku, ale ich nie dodajemy) oraz skórkę ze sparzonej limonki.
2. Do ciasta dodajemy jajko oraz 2 żółtka, a także posiekane drobno masło.
3. Szybko wyrabiamy gładkie ciasto, w razie potrzeby można dodać odrobinę zimnego mleka.
4. Formujemy kulę, zwijamy w folię i odstawiamy do lodówki na 2 godziny.
5. Ciasto rozwałkowujemy cienko, podsypując je mąką. Wycinamy ciasteczka i pieczemy przez 20-25 min w piekarniku nagrzanym do 160 stopni.

Kruche ciasteczka z nasionami bazylii

Wiosna przemknęła niepostrzeżenie migocząc nowalijkami, tymczasem pośród malowniczych burz lato rozgościło się na łąkach na dobre. Gęste trawy już pożółkły z góry, poprzeplatane rumiankami, makami, kosmatymi fioletowymi ostrożeniami i śmiesznymi firletkami. Rozkwitły też połacie biedrzeńców – uwielbiam zapach tych roślin roztartych pomiędzy palcami!
Dzisiaj, spacerując ścieżkami jeży i lisów (które nocą wychylają łebki spośród kępek rumianku), spotkałam jedno z najbardziej magicznych, pięknych stworzeń – piórolotka śnieżynkę. Wiele lat temu, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tego niezwykłego motyla, byłam przekonana, że jest to elf; w każdym razie całkowicie rozumiem, skąd się biorą nieprawdopodobne opowieści, kiedy tyle przedziwnych istot podsyca wyobraźnię…
Wspominając o opowieściach – ostatni miesiąc spędziłam zakopana w książkach, niekoniecznie takich, które miałam ochotę czytać; mimo wszystko udało mi się wpleść pośród kulturoznawcze i socjologiczne słowotoki dwie cudowne powieści – „Przepiórkę w płatkach róży” Laury Esquivel i odświeżyłam „Sto lat samotności” Marqueza. Literatura latynoamerykańska nie ma sobie równych, żadnej z wrażliwości świata nie da się porównać z tą gęstą południową.
A jak wiadomo, do czytania książek trzeba upiec ciasteczka.
Kruche jak ciche słowa.

Kruche ciasteczka z nasionami bazylii tajskiej (25-30 sztuk)


– 180 g mąki pszennej
– ok. 100 g mąki ziemniaczanej
– 80 g brązowego cukru trzcinowego muscovado 
– ok. 150-160 g masła
– 2 żółtka
– 1,5 łyżeczki nasion bazylii tajskiej
– esencja waniliowa 

1. Mąki przesiewamy, mieszamy z cukrem. Rozdrabniamy z zimnym masłem.
2. Dodajemy żółtka, esencję i wyrabiamy szybko zwarte ciasto.
3. Pod koniec wyrabiania ciasta, dodajemy nasiona bazylii.
4. Ciasto formujemy w kulę, zawijamy w folię aluminiową i wstawiamy do lodówki na godzinę.
5. Ze schłodzonego ciasta formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego, spłaszczamy i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
6. Ciasteczka pieczemy ok. 25 minut w 180 stopniach, aż się zrumienią.