Raz w roku daję się uwieść cynamonowo-anyżowej błogości. Koniecznie muszą temu towarzyszyć ponakłuwane suto goździkami mandarynki i tajemnice lekko ziemistego kardamonu. Wszystko pachnie wtedy korzenną mieszanką, kawa, ciasta, sosy i pieczyste.
Czekam na ten radosny czas, te aromaty są rytuałem grudnia. Kocham wracać do naszego domu, pełnego rozbłysków i światełek. Zmarznięte nosy węszą ciepło, opary grzanego wina otulają nas swoją rozbrajającą słodyczą.
Wierzę, że grzaniec potrafi uleczyć niemal wszystko. Po mroźnym tatrzańskim spacerze albo lepkim i szarym krakowskim dniu, na chrypki, zmartwienia i niepokoje, katar i smutek, albo do filmu – to grzane wino ( zwłaszcza na słowackim winie porzeczkowym! ), miód pomarańczowy, imbir, anyż i kardamon jest jak szczęście Pierwszej Gwiazdki.
Grzaniec świąteczny
– czerwone wino ( półwytrawne, ew. półsłodkie ), najlepiej porzeczkowe – 250 ml na osobę / * u nas Ríbezľové víno z Levic /
– ciemny rum – 30 ml na osobę
– sok z 1 pomarańczy ( na 500 ml wina )
– skórka z 1 pomarańczy
– 1 kwaśne jabłko
– ok.5 cm imbiru
– goździki
– laski cynamonu
– kardamon (w całości)
– gwiazdki anyżu
– miód z kwiatów pomarańczy
1. Do garnka wlewamy sok z pomarańczy, wrzucamy szerokie paski skórki bez białej części, przyprawy, obrany imbir pokrojony w paski oraz jabłko pokrojone w cząstki, bez gniazd nasiennych. Zalewamy winem.
2. Do wina dodajemy miód, delikatnie mieszamy. Podgrzewamy, nie dopuszczając do zagotowania.
3. Do grzańca dolewamy ciemny rum.
4. Grzańca przelewamy do nagrzanych uprzednio kubków. Wkładamy plaster pomarańczy, jabłka oraz podpaloną laskę cynamonu.