Omlet ze szparagami

Pierwsze miesiące miłości są mieszaniną kawy, jajek, alkoholu i cukru. Ważniejsze są poranki, muśnięcia dłoni, niż nocne przechyły osi kieliszków. Dynamika ubijania omletu, ustawianie kawiarki w odpowiedniej pozycji na ogniu, menu kochanków zawsze zaczyna się od tych samych obłości, od połyskliwego ziarna, dzielonego na dwa. Ty pijesz kawę bez cukru, Ty ze skondensowanym mlekiem, a Ty z cynamonem. Ty nie pijesz wcale. Zgadnij moją.

Omlet ze szparagami (dla 2 osób)

– 5 jajek „0” L
– 350 g zielonych szparagów
– odrobina masła
– pieprz
– sól

1. Szparagi myjemy, odcinamy zwłókniałą część. Gotujemy na stojąco przez ok.10 minut w osolonym wrzątku, odcedzamy. 
2. Białka oddzielamy od żółtek – ubijamy je na sztywną pianę.
3. Białka delikatnie mieszamy z żółtkami, solą i pieprzem.
4. Połowę masy omletowej wylewamy na rozgrzaną patelnię, posmarowaną odrobiną masła. Smażymy przez ok. 2 minuty, aż jajka się zetną.
5. Omlet zsuwamy na talerz, nakładamy na niego szparagi.

Kokosowy chia pudding. Pożegnalne śniadanie

Zastanawialiście się, w ilu pudełkach mieści się sześć lat? I ile kroków trzeba było zrobić, żeby nagromadzić tyle wspomnień? A teraz, ilu kroków potrzeba, żeby je bezpiecznie przenieść…
Pakujemy się. Papier i szkło, taka z nami gra. Segregujemy, oddzielamy to, kim byliśmy od tego, kim jesteśmy. Odkładanie tego, czego już nie potrzebujemy jest właściwie pytaniem o to, czego chcemy teraz.
Powyrastałam z niektórych książek, które były dla mnie biblią, zrobiły się nieaktualne jak błyszczące lakierki. Kilka pozostaje przy mnie niezmiennie od ponad dwudziestu (!) lat. Albumy, przestworza obrazów, do których wracam i które odkrywam raz po raz ze zdziwieniem.
W nowym miejscu planowałam bezkompromisowy minimalizm, upragniony porządek i nic a nic zbędnego. A jednak nie czułabym się dobrze, pozbawiając się tych kotwic-wspomnień, możliwości realnego dotykania tego, co należało do najbliższych osób. Nie wolno się przywiązywać, nie wolno niczego traktować jako wieczne, nie wolno tkwić w przeszłości… Ale zupełnie inną historią jest pozostawienie przestrzeni na rzeczy najważniejsze, te, które budowały i budują. Na to, co ma znaczenie. 

Powoli żegnamy się z oswojonym miejscem. I chociaż jest tutaj spokój absolutny, codzienność poosiadała jak warstwy ziemi, pora wyjść poza strefę komfortu. W końcu to tylko ściany. A wszystkie – nawet najpiękniejsze – ściany ograniczają.


Kokosowy chia pudding
– 300 ml gęstego mleka kokosowego
– 250 ml mleka / krowiego lub migdałowego /
– 3 łyżki nasion chia
– łyżeczka cukru trzcinowego
– ziarna z 3/4 laski wanilii
– owoce – liczi, truskawki, jagody, etc.
1. Mleka mieszamy w dużym słoiku z cukrem i wanilią. Dodajemy nasiona i wstrząsamy przez ok.2 minuty. Odstawiamy do lodówki na 20 min.
2. Po upływie 20 minut ponownie wstrząsamy słoikiem i odstawiamy na minimum 3 godziny do lodówki (najlepiej na całą noc). 
3. Gotowy pudding przekładamy do miseczek i dodajemy owoce.