Vianne Rocher w książce „Czekolada” przyjechała do małego francuskiego miasteczka dokładnie w Mardi Gras. Trafiła na paradę, za którą niósł się zapach smażonych placków i palonego karmelu. Mogę sobie to wyobrazić bardzo dokładnie – do Francji przyjechałam rok temu w lutym, tuż przed „Tłustym Wtorkiem”, a powietrze pachniało watą cukrową i słodkim syropem.
Ponieważ zamieszkałam w miasteczku położonym dwieście kilometrów od Bordeaux, nic dziwnego, że w okolicznych cukierniach na ladach lśniły rumowe cannelés bordelaise. To jeden z pierwszych wypieków, który zagościł u mnie po przyjeździe i mam do niego wielki sentyment.
Co można robić w Bordeaux, jeśli nie pić bordeaux z pobliskich winnic?
Cannelés bordelaise (ok.12 sztuk)
– 2 jajka + 2 żółtka
– szklanka mąki pszennej
– szklanka cukru muscovado
– 4 łyżki białego cukru
– ~450 ml tłustego mleka
– 10 łyżek ciemnego rumu
– esencja waniliowa
– 2 łyżki masła
1. Jajka ubijamy, dodajemy do mąki wymieszanej z cukrem.
2. Mleko podgrzewamy, nie dopuszczając do wrzenia. Zdejmujemy z ognia. Dodajemy masło.
3. Gdy masło się rozpuści, dodajemy mieszankę jajek i mąki. Mieszamy bardzo dokładnie. Studzimy, dolewamy 5 łyżek rumu i esencję waniliową, ponownie mieszamy.
4. Ciasto odstawiamy na dobę do lodówki.
5. Foremki smarujemy masłem, oprószamy odrobiną cukru i wlewamy ciasto do 3/4 wysokości.
6. Foremki z ciastem wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni.
7. Canneles pieczemy przez godzinę i dwadzieścia minut.
8. Ciastka wyjmujemy z foremek, gdy są jeszcze ciepłe. Studzimy.
9. W garnuszku delikatnie rozgrzewamy cukier z 2 łyżkami wody. Gdy się rozpuści, dolewamy 5 łyżek rumu.
10. Canneles nasączamy powstałym rumowym syropem. Pieczemy je 10 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Podajemy na gorąco.