Jabłka pieczone z rumem i z orzeszkami w karmelu

Mroźne powietrze wieczorów pachnie rozgrzanym karmelem i lśni poczerwieniałymi do nieprzytomności jabłkami policzków. Iskrzy! 
W te świąteczne wieczory chcemy się zaszyć w bezpiecznych miękkościach, kojących smakach i ramionach. Nie mamy czasu na gonitwę, na rozdzielanie się na długo; ale przecież chcemy czegoś pysznego, prawda? A ten deser to zaledwie moment przygotowań i mnóstwo, ale to mnóstwo chwil rozkoszy!
Jabłka pieczone z rumem i z orzeszkami w karmelu (4 porcje)
– 6 jabłek
– 120 ml ciemnego rumu
– 4 łyżki masła
– 120 g orzeszków w karmelu
– cynamon mielony
– 4 gałki lodów waniliowych
1. Jabłka kroimy w dużą kostkę, układamy w kokilkach, zalewamy rumem i układamy na wierzchu po łyżce masła. Pieczemy przez ok.20 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.
2. Na gorące jabłka nakładamy lody, oprószamy cynamonem i posypujemy posiekanymi orzeszkami – fantastycznie sprawdzi się tu ciężki nóż Kyoto od Ambition. Podajemy od razu.



Przepis na udane święta

Galaretka z wina z owocami

Morele narodziły się z upału jak lamparty. Aksamitne mieczyki wyciągają strzeliste pąki jak płomienie świec. Witraże owoców rozbłyskują w nieubłaganym słońcu. Chowamy się razem przed upałem w świątyni cienia, w osłoniętej dżungli naszego domu. 
Żar! Nie mogłabym włączyć teraz piekarnika i podnieść temperatury jeszcze bardziej. Co innego korzystanie z dobrodziejstwa lodówki: wyjmijcie z niej to schłodzone wino, odrobinę wlejcie do orzeźwiającego deseru. Potrzebujecie tortu bez pieczenia. Galaretka z wina z owocami to najlepsza opcja na lato.
Galaretka z wina z owocami
Warstwa z wina:
– 300 ml białego wina 
– 150 ml wody
– 2 płaskie łyżki żelatyny
– maliny
– borówki
– morele
– listki melisy
Warstwa śmietankowa:
– 200 ml śmietanki kremówki
– 50 ml wody pomarańczowej
– łyżka miodu jaśminowego
– 2 płaskie łyżki żelatyny
– 100 ml wody
Warstwa z wina:
1. Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie. Gdy przestygnie, mieszamy z winem.
2. Owoce i melisę układamy w tortownicy (pro tip: owijamy ją folią spożywczą, na wszelki wypadek, gdyby nie była szczelna). Zalewamy winem z żelatyną.
3. Tortownicę wkładamy na minimum 2 godziny do lodówki. 

Warstwa śmietankowa:
1. Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie. Gdy przestygnie, mieszamy ze schłodzoną śmietanką, miodem i wodą pomarańczową.
2. Masę wylewamy na zastygniętą masę z wina. Odstawiamy do lodówki na kolejne 2 godziny. 
Uwaga: ilość żelatyny jest orientacyjna, sprawdźcie, jakie są instrukcje na tej, którą posiadacie.

Kokosowa panna cotta

Ledwo się mieszczę w tym błękitnym tworze innym niż życie. Z nadwrażliwością od czubków mchu po sierść słońca, rozlewam się w nagłych zieleniach, po stokroć bardziej przyciągających niż niezmienność domów. Usypiam szepty w fałdkach mięsistych róż. Ukrywam skrawki czułości pod mgłą. Kiedyś rozrosną się tak bardzo, oplączą wszystko naokoło tak szczelnie, że nie przedrze się przez nie nic złego.
————————————————————————————————————————–
No proszę, lipiec. Winien nam być słonecznym. A jeśli nie będzie? Nie szkodzi. Zawsze możecie wyczarować sobie kokosową panna cottę, zupełnie wegańską, lekką i pachnącą owocami dojrzewającymi w egzotycznych, gorących gajach. Kilka minut przygotowania i po schłodzeniu będziecie mogli rozkoszować się wakacyjnymi smakami. 





Kokosowa panna cotta


– mleczko kokosowe 
– 3 łyżki wody różanej
– 2.5 łyżeczki agaru
– 2 łyżki cukru
– różowy pieprz
– 1 limonka
– 1 mango
– świeża melisa
– ok. 3-4 łyżki wrzątku

1. Agar rozpuszczamy w niewielkiej ilości gorącej wody. Dolewamy do mleczka kokosowego, mieszamy dokładnie z wodą różaną i cukrem. Przelewamy do foremek, odstawiamy do lodówki na minimum 5 godzin.
2. Mango obieramy, blendujemy z sokiem z 1 cytryny oraz garścią liści melisy.
3. Panna cottę podajemy oprószoną różowym pieprzem i skórką z limonki oraz z musem z mango.

Ciasto angel food i krem akacjowy

Nocna burza.
Walka jak na sztormie, woda wlewająca się w rękawy, płynąca po przedramionach, po żebrach. Z podniesionymi rękoma wdzieram się pomiędzy gęstwinę akacji. Zrywam naręcza gałęzi, kalecząc intuicyjne w ciemności dłonie, jakby to była jedyna szansa na ratunek. Jakby to była jedyna szansa, żeby coś poczuć.

Ciasto Angel Food:

– 6 białek L
– szklanka drobnego cukru
– 2/3 szklanki mąki pszennej
– 2 łyżki mąki ziemniaczanej
– łyżeczka proszku do pieczenia
– esencja z kwiatów pomarańczy

Krem akacjowy

– 15 kiści kwiatów akacji
– 350 ml śmietanki 36%
– 1-2 łyżki miodu akacjowego
– szczypta suszonej skórki cytryny
– szczypta soli

Galaretki akacjowe:

– 250 ml wytrawnego muscata
– 2 łyżki gorącej wody
– 1 łyżeczka żelatyny
– kwiaty akacji

Pastylki miętowe:


– 100 g białej czekolady
– świeża mięta
– czarna sól
– mielona wanilia bourbon


Angel food:
1. Białka ubijamy na sztywną lśniącą pianę, stopniowo dodając cukier.
2. Mąki przesiewamy, mieszamy z solą, proszkiem do pieczenia, esencją i na koniec dokładamy białka. Bardzo delikatnie mieszamy.
3. Ciasto przekładamy do formy nasmarowanej masłem.
4. Ciasto pieczemy w 180 stopniach przez ok. 30-35 minut.
5. Przed wyjęciem z formy ciasto musi całkowicie ostygnąć.

Krem akacjowy:
1. Świeże kiście kwiatów akacji układamy na białym materiale na 2-3 godziny, żeby ewentualne robaczki z nich zeszły.
2. Obrywamy płatki akacji.
3. Śmietankę podgrzewamy z miodem, skórką oraz płatkami akacji. Nie dopuszczamy do zagotowania. Odstawiamy do całkowitego ostygnięcia i przecedzamy przez gazę. Śmietankę wkładamy do lodówki na minimum 6 godzin.
4. Schłodzoną śmietankę ubijamy na sztywno ze szczyptą soli.

Galaretki akacjowe:
1. Żelatynę rozpuszczamy w 2 łyżkach gorącej wody. Wlewamy do muscata.
2. Galaretkę przelewamy do foremek, do których wkładamy kwiaty akacji.
3. Galaretki odstawiamy do lodówki do czasu, aż się zsiądą.

Pastylki miętowe:
1. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
2. Czekoladę mieszamy z odrobiną wanilii i wylewamy na marmurowy blat lub na deskę wyłożoną folią spożywczą.
2. Na czekoladzie układamy miętę i oprószamy solą. Odstawiamy do lodówki na 10 minut.
3. Gdy czekolada zacznie zastygać, wykrawamy pożądane kształty pastylek. Odstawiamy do lodówki do całkowitego zastygnięcia.

Panna cotta różana z musem czekoladowym i kruszonką jaśminową

To jeden z najbardziej kobiecych deserów, jakie ostatnio robiłam: różana panna cotta z musem z białej czekolady i jaśminową kruszonką. Sama lekkość na wiosnę i motyle w brzuchu. 
Tym bardziej go lubię, że został doceniony przez Signature Photo Dishes <3

Ażur czeremchy rozciągnął się na dobre nad moimi porankami. Nie sposób się już wymigać od jaśminowego rwetesu, pędu w górę pergol, tych pionowych rzek ustanowionych do skrywania najczulszych tajemnic. Zapachy kwitnących w dole drzew wspinają się na tarasy, jak niezrażeni kochankowie. W powietrzu wisi nieuchronność żaru, czekając tylko na przypieczętowanie różaną słodyczą. 
Panna cotta różana z musem czekoladowym i kruszonką jaśminową
Panna cotta różana
– 350 ml śmietanki kremówki 
– 100 ml mleka
– 3-4 łyżki wody różanej
– ok.8 pączków suszonej róży damsaceńskiej
– ok. 2,5 łyżeczki żelatyny
– 1/3 szklanki drobnego cukru
– płatki złota
Mus z białej czekolady
– 250 g mascarpone
– 150 g białej czekolady
– 2 łyżki malibu
Kruszonka jaśminowa 
– ok.70 g zimnego masła
– 100 g mąki pszennej
– ok.40 g mielonych migdałów
– 2 łyżeczki suszonego jaśminu / woda jaśminowa
– 120 g drobnego cukru

Panna cotta:
1. Śmietankę, 50 ml mleka, cukier i rozkruszone pączki róży podgrzewamy, nie dopuszczając do zagotowania. Przecedzamy. 
2. Żelatynę rozpuszczamy w 50 ml zimnego mleka. Dodajemy do śmietanki i mieszamy z wodą różaną. 
3. Masę wlewamy do 4 miseczek lub wlewamy do keksówki. Po wystudzeniu do temperatury pokojowej, odstawiamy do lodówki na minimum 4 godziny.
Mus z białej czekolady:
1. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. 
2. Mascarpone ucieramy z malibu, a następnie cienką stróżką wlewamy chłodną czekoladę. Mieszamy, aż do uzyskania jedwabistego musu. 
3. Mus odstawiamy do lodówki na 4 godziny. 
Kruszonka:
1. Wszystkie składniki mieszamy w misce, rozcierając palcami, by uzyskać strukturę grudek. *jeśli używamy suszonego jaśminu, należy go namoczyć w paru kroplach wody. 
2. Kruszonkę wstawiamy do lodówki na min. 30 minut. 
3. Kruszonkę rozsypujemy na papierze do pieczenia, pieczemy w 180 stopniach przez kilka minut, aż okruszki się zezłocą i będą chrupiące. 
Łączenie wszystkich składników:
1. Panna cottę wyjmujemy z miseczek, lekko je ogrzewając z zewnątrz lub kroimy na paski. 
2. Na wierzch panna cotty nakładamy łyżką mus czekoladowy. Oprószamy kruszonką. Dekorujemy płatkami róż i złota. 

Cannelés, Mardi Gras i Bordeaux

Vianne Rocher w książce „Czekolada” przyjechała do małego francuskiego miasteczka dokładnie w Mardi Gras. Trafiła na paradę, za którą niósł się zapach smażonych placków i palonego karmelu. Mogę sobie to wyobrazić bardzo dokładnie – do Francji przyjechałam rok temu w lutym, tuż przed „Tłustym Wtorkiem”, a powietrze pachniało watą cukrową i słodkim syropem.

Ponieważ zamieszkałam w miasteczku położonym dwieście kilometrów od Bordeaux, nic dziwnego, że w okolicznych cukierniach na ladach lśniły rumowe cannelés bordelaise. To jeden z pierwszych wypieków, który zagościł u mnie po przyjeździe i mam do niego wielki sentyment.

Co można robić w Bordeaux, jeśli nie pić bordeaux z pobliskich winnic?

Cannelés bordelaise (ok.12 sztuk)

– 2 jajka + 2 żółtka
– szklanka mąki pszennej
– szklanka cukru muscovado
– 4 łyżki białego cukru
– ~450 ml tłustego mleka
– 10 łyżek ciemnego rumu 
– esencja waniliowa
– 2 łyżki masła
1. Jajka ubijamy, dodajemy do mąki wymieszanej z cukrem. 
2. Mleko podgrzewamy, nie dopuszczając do wrzenia. Zdejmujemy z ognia. Dodajemy masło. 
3. Gdy masło się rozpuści, dodajemy mieszankę jajek i mąki. Mieszamy bardzo dokładnie. Studzimy, dolewamy 5 łyżek rumu i esencję waniliową, ponownie mieszamy.
4. Ciasto odstawiamy na dobę do lodówki. 
5. Foremki smarujemy masłem, oprószamy odrobiną cukru i wlewamy ciasto do 3/4 wysokości.
6. Foremki z ciastem wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. 
7. Canneles pieczemy przez godzinę i dwadzieścia minut.
8. Ciastka wyjmujemy z foremek, gdy są jeszcze ciepłe. Studzimy.
9. W garnuszku delikatnie rozgrzewamy cukier z 2 łyżkami wody. Gdy się rozpuści, dolewamy 5 łyżek rumu.
10. Canneles nasączamy powstałym rumowym syropem. Pieczemy je 10 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Podajemy na gorąco.

Tiramisu cytrynowe

Daleko teraz do wiolonczelowych koncertów mrozu. Jedyne dźwięki „cello” jakie połyskują radośnie w mglistym styczniu, są w limoncello. Promienny likier słońca nasącza powoli biszkoptowe poduszki, przedzierając sobie przez chmury ścieżkę do wiosny.
Potrzebujemy lekkości. Potrzebujemy słodyczy.
I najradośniejszego tortu urodzinowego, jaki może rozkwitnąć w środku zimy.
Tiramisu cytrynowe 
– 400 g mascarpone
– 400 g śmietanki 30%
– 2 żółtka
– ok. 250 ml limoncello
– laska wanilii
– 70 g białej czekolady
– skórka otarta z 1 cytryny
– ok. 300 g biszkoptów lady fingers
– 2 łyżeczki drobnego cukru
1. Śmietankę ubijamy na sztywno, dodajemy mascarpone, ziarna z rozciętej laski wanilii i skórkę z cytryny. Żółtka ucieramy na puch z cukrem. Wszystko delikatnie mieszamy. 
2. Na dnie tortownicy układamy biszkopty. Zamykamy obręcz i do biszkoptowego dna doklejamy kocie języczki, maczając je w rozpuszczonej białej czekoladzie i sklejając. Biszkopty na dnie polewamy limoncello. 
3. Na warstwie biszkoptowego dna układamy część kremu mascarpone, biszkopty, polewamy limoncello i tak przekładamy warstwy do skończenia składników. 
4. Tiramisu wkładamy do lodówki na minimum 3 godziny przed podaniem.

Charlotte

Francja co chwilkę celowała smukłym palcem w moją słabość: bezbronność wobec biżuteryjnych dzieł cukierników. W każdym miasteczku wpadałam w hipnotyczną spiralę pâtisserie, wyszukując dumnych religieuse, puszystych tropezienne, lśniących eklerów. Od rozbłysków na piętrzących się na tartach truskawek i bursztynowego karmelu ptysiów Saint-Honoré budził się we mnie szósty zmysł. Zmysł wyszukiwania słodkich przyjemności, ukrytych pośród krętych uliczek. I jednym z takich objawień była charlotte: miniaturowa świątynia rozkoszy, niebiańska chmurka pilnie strzeżona przez biszkoptowe kocie języczki.
Przepadłam, kiedy w niezbyt urodziwym mieście Akwitanii, zza szyby cukierni zajaśniała maleńka charlotte, esencja delikatności i lata. I już po chwili zanurzyłam w niej niecierpliwe usta, bo przecież jak mogłabym zwlekać i donieść ją do domu, by móc użyć sztućców! Z dziecięcą radością i nosem, na którego czubku jak wisienka zatrzymał się tkliwie krem, wróciłam po kolejną porcję tego deseru. I jeszcze jedną.
Całe szczęście, charlotte jest prosta do wykonania i możecie ją zrobić w domu za każdym razem, kiedy będziecie tęsknić za latem. Kiedy już nie będzie świeżych owoców, możecie użyć mrożonych. To niezawodny sposób, żeby zachować wakacyjny nastrój. Najwspanialszy hedonizm!
Charlotte

– 2 opakowania biszkoptów kocich języczków
– 200 g białej czekolady
– 400 ml śmietanki 36%
– 200 g serka homogenizowanego serka waniliowego
– 1 opakowanie galaretki
– 1/5 szklanki cukru pudru
– 500 g truskawek
– jeżyny
– kilka gałązek mięty

1. Galaretkę rozrabiamy w połowie wody podanej na opakowaniu, studzimy.
2. 300 ml śmietanki ubijamy na sztywną pianę, dodajemy 100 g rozpuszczonej w kąpieli wodnej, wystudzonej białej czekolady. 
3. 250 g truskawek siekamy nożem #MyVictorinox bardzo drobno. Przekładamy je do miski, dolewamy 1/3 płynnej galaretki i dodajemy stopniowo ubitą śmietanę. Mieszamy bardzo delikatnie. 
3. Na dnie tortownicy układamy biszkopty. Zamykamy obręcz i do biszkoptowego dna doklejamy kocie języczki, maczając je w 100 g rozpuszczonej białej czekolady. 

4. Układamy krem truskawkowy w obręczy z biszkoptów. W środku robimy małe wgłębienie, wstawiamy do lodówki na minimum godzinę.
5. Serek homogenizowany rozrabiamy na gładką masę z pozostałą galaretką i cukrem pudrem.
6. Gdy krem truskawkowy zastygnie, do środka wlewamy masę z serka. Ponownie odstawiamy charlotte do lodówki na minimum 3-4 godziny.
7. Wierzch charlotte dekorujemy pozostałymi truskawkami, jeżynami i świeżą miętą.

Kwiatowa pavlova

Przesunięcie po planszy, dwa tysiące kilometrów, jednym obłym ruchem. Zupełnie jak głaskanie grzbietu kota, skulonego na Twoich kolanach. Szach mat. Nie możesz się już ruszyć, żeby go nie obudzić.

U mnie dziś kwitnie bez. Ty przez otwarte okna poczujesz go najwcześniej za miesiąc. Wróciliśmy zatem do listów. Do oczekiwania. Mogłabym Ci dziś opowiedzieć o tym, jak szukałam strzępków słów, machając dłońmi jak motyle nad wezbranymi pękami, żeby kupić na targu bez. La vendeuse, pomarszczona od południowego, francuskiego słońca, wykrzykując „Fleure! Beau parfum!” podtykała mi pod nos gałęzie tak wybujałe, że nie mieściły mi się w głowie. Ani w żadnym wazonie w mieszkaniu. Przyniosłam zatem do domu stary miedziany kocioł, usiany połyskującymi prześwitami – tylko on mógł pomieścić nadmiar lilaku i oliwnych gałązek.
Ale żeby poczuć tą historię, musisz poczekać dwa tysiące kilometrów, do maja, aż u Ciebie zakwitnie bez.

—————–
Melodramatyczna dandyska, nadmierna kruchość dla ozdoby. Porcelanowa kopuła słodyczy. Kaprys przepychu. Esencja dekadencji. Kwiatowa pavlova, beza przybrana bzem, fiołkami, różami lub lawendą.
Postawcie ją na środku stołu, w centrum zainteresowania, dokładnie tam, gdzie jej miejsce. Ozdobna, krucha, piankowa wewnątrz, robi spektakularne wrażenie. Będzie błyszczeć na scenie blatu, przy świątecznym teatrze obiadu.

Jest idealna na Wielkanoc – po pierwsze leciutka, a to po fetowaniu bardzo wdzięczna cecha słodyczy. Po drugie – już wiecie, co zrobić z białkami, które pozostaną po jajecznym wielkanocnym gotowaniu.

/ w kwietniu w Polsce kwitną fiołki, magnolie, śliwki, wiśnie, stokrotki… wszystkie jadalne! możecie nimi spokojnie dekorować bezę /

Bzowa pavlova

Beza:
– 4 białka z jajek L
– 200 g cukru bzowego ( lub lawendowego, różanego, fiołkowego etc. )
– 2 łyżki soku z cytryny
– barwnik czerwony w proszku
Krem: 
– 400 ml śmietanki 30% 
– 2-3 łyżki cukru pudru
– 4-5 łyżek wody z kwiatu pomarańczy
– agar / listek żelatyny

Beza:
1. Białka ubijamy na pianę. Gdy zacznie być lekko sztywna, powolutku, stopniowo dosypujemy cukier. Ubijamy cały czas, aż piana będzie bardzo sztywna, gładka i lśniąca. 
2. Do piany dodajemy sok z cytryny i barwnik w proszku. Delikatnie mieszamy, unosząc pianę do góry. 
3. Na papier do pieczenia, ułożony na blasze, wykładamy pianę. Szpatułką formujemy okrąg o średnicy ok.17-20 cm. Wygładzamy brzegi.
4. Piekarnik nagrzewamy do 150 stopni, wkładając bezę zmniejszamy do 120 /za: whiteplate/. Pieczemy ją przez 1 godzinę i ~35 minut. 
5. Bezę pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia w piekarniku, przez ok. 2.5 godziny. 
(oczywiście, moją wyjęłam po godzinie – miałam upiec ją rano, ale zaspałam na zajęcia z francuskiego, a po powrocie spieszyłam się, żeby zdążyć ją przygotować tak, by sfotografować w ulubionym świetle. Dlatego pękła, gdy tylko nałożyłam na nią krem, ale nadal była pyszna, krucha, z pianką w środku)

Krem:
1. Śmietankę ubijamy na sztywno, stopniowo dodając cukier. 
2. Gdy krem będzie puszysty, dolewamy wodę z kwiatu pomarańczy i rozpuszczoną w minimalnej ilości wody żelatynę lub agar. Mieszkamy bardzo delikatnie. 
3. Krem odstawiamy do lodówki na min. godzinę. 
Na ostudzoną bezę nakładamy krem, dekorujemy kwiatami.

Kokosowy chia pudding. Pożegnalne śniadanie

Zastanawialiście się, w ilu pudełkach mieści się sześć lat? I ile kroków trzeba było zrobić, żeby nagromadzić tyle wspomnień? A teraz, ilu kroków potrzeba, żeby je bezpiecznie przenieść…
Pakujemy się. Papier i szkło, taka z nami gra. Segregujemy, oddzielamy to, kim byliśmy od tego, kim jesteśmy. Odkładanie tego, czego już nie potrzebujemy jest właściwie pytaniem o to, czego chcemy teraz.
Powyrastałam z niektórych książek, które były dla mnie biblią, zrobiły się nieaktualne jak błyszczące lakierki. Kilka pozostaje przy mnie niezmiennie od ponad dwudziestu (!) lat. Albumy, przestworza obrazów, do których wracam i które odkrywam raz po raz ze zdziwieniem.
W nowym miejscu planowałam bezkompromisowy minimalizm, upragniony porządek i nic a nic zbędnego. A jednak nie czułabym się dobrze, pozbawiając się tych kotwic-wspomnień, możliwości realnego dotykania tego, co należało do najbliższych osób. Nie wolno się przywiązywać, nie wolno niczego traktować jako wieczne, nie wolno tkwić w przeszłości… Ale zupełnie inną historią jest pozostawienie przestrzeni na rzeczy najważniejsze, te, które budowały i budują. Na to, co ma znaczenie. 

Powoli żegnamy się z oswojonym miejscem. I chociaż jest tutaj spokój absolutny, codzienność poosiadała jak warstwy ziemi, pora wyjść poza strefę komfortu. W końcu to tylko ściany. A wszystkie – nawet najpiękniejsze – ściany ograniczają.


Kokosowy chia pudding
– 300 ml gęstego mleka kokosowego
– 250 ml mleka / krowiego lub migdałowego /
– 3 łyżki nasion chia
– łyżeczka cukru trzcinowego
– ziarna z 3/4 laski wanilii
– owoce – liczi, truskawki, jagody, etc.
1. Mleka mieszamy w dużym słoiku z cukrem i wanilią. Dodajemy nasiona i wstrząsamy przez ok.2 minuty. Odstawiamy do lodówki na 20 min.
2. Po upływie 20 minut ponownie wstrząsamy słoikiem i odstawiamy na minimum 3 godziny do lodówki (najlepiej na całą noc). 
3. Gotowy pudding przekładamy do miseczek i dodajemy owoce.