Boże Narodzenie – słodkie przepisy

Przy świątecznym stole nie może zabraknąć słodkości. A już na pewno nie zapomnijcie o nich w te przytulne, grudniowe wieczory, kiedy wszystko już się wyciszy, bożonarodzeniowe światełka będą delikatnie połyskiwać i usiądziecie odpocząć pośród miękkich koców i poduch.
Przygotowałam dla Was zestawienie rozkosznych zimowych smakołyków. Zróbcie pyszny prezent swoim najbliższym i koniecznie sobie samym!

          Crème brûlée z żurawiną i białą czekoladą                          Karmelowy eggnog
               Fondant czekoladowy – lava cake                       Sosnowy crème brûlée z jałowcem
                 Piernikowe ciasto marchewkowe                                  Torta della nonna
 
 

Walentynki – na słodko


” I want do do with you
what spring does with cherry trees.”
 /P.Neruda/
Poniżej znajdziecie kilka walentynkowych słodkich przepisów. Pełne są kwiatów i czułości. Rozpłyńcie się z rozkoszy. 

                                 Różany crème brûlée             Trufle w pudrze z fiołków, hibiskusa i róży

                        Ciasteczka z różowym pieprzem                  Czereśniowe tiramisu

                      Ciasto z figami i solonym karmelem                Pavlova z owocami

* Owoce z tiramisu i pavlovej z powodzeniem możecie zastąpić truskawkami i borówkami. Są dostępne w wielu sklepach.

Różany crème brûlée

Rosarium.

Odwieczna fascynacja kwiatami – i obdarowywania ich pięknem ukochanych. Od orientalnego wschodu po chłodną północ.
Skomplikowane dusze florystyczne, boskie geometrie płatków, oszołomienie kwitnienia!
Zanurzałam dłonie w koszach pełnych jasnych, suszonych pąków róż na suku w Damaszku; przechadzałam się pomiędzy ciemnymi, aksamitnymi jak klęczniki katedr alejami różanymi w austriackim Baden. Rozpływałam się w miodowym absolucie skromnych przekornie i białych, drobnych płatków róż w prowansalskim Grasse. Istnieją tysiące twarzy róż, ich aromatów, od kadzidlanych, ciężkich, po subtelnie słodkie i rześkie.

Dzisiaj w moim domu stoją dwa różane bukiety – pełnych czerwonych kwiatów, rozkładających ochoczo swoje płatki jak czerwończyki płomieńce ku słońcu oraz ten z niewielkimi główkami, zaróżowionymi ledwie jak młode dziewczęta w swoje pierwsze święto miłości.

Obdarowujcie się, buszując dłońmi w nieskończoności różnorodności różanych płatków.
Hodujcie prywatne ogrody, bujne i wonne.
Kochajcie.

Różany
crème brûlée z wanilią 

(4 porcje)

– 200
ml śmietanki 36%

– 200
g mascarpone

– 4
żółtka

– 2/3
szklanki cukru trzcinowego

– ziarna
z 2 lasek wanilii

– 2-3
łyżki wody różanej

– drobny
biały cukier do posypania

1. Śmietankę
podgrzewamy delikatnie razem z mascarpone, mieszając, aż się
połączą. 
Dodajemy ziarna wanilii i wodę różaną. 
2. Żółtka
ucieramy z cukrem, starając się ich nie napowietrzyć. 

3. Masę
śmietankową lekko studzimy, łączymy z żółtkami. 

4. Krem
przelewamy przez sitko do żaroodpornych ramekinów, wstawiamy do
naczynia wypełnionego do połowy ciepłą wodą. 

5. Pieczemy w kąpieli
wodnej przez 40 minut w 140 stopniach. 

6. Wystudzony crème brûlée
odstawiamy do lodówki na min. 4 godziny. 

7. Przed podaniem posypujemy
cukrem i karmelizujemy za pomocą palnika.





Ten oraz inne przepisy na walentynkowe afrodyzjaki znajdziecie w magazynie Małopolski Apetyt.


Sosnowy crème brûlée z jałowcem i rozmarynem

Mam w głowie Wielką Księgę Aromatów. Niemal każde miejsce, które odwiedziłam, przypominam sobie po zapachu lub smaku. Albo na odwrót – wyczuwając gdzieś cień woni, odkopuję z podświadomości wspomnienia. Drogi, na których byłam, powidoki, których dotykałam. Nitki, niteczki, punkciki i kropki na mapie, które zapadłyby w zapomnienie, gdyby nie jakiś nikły aromat w tle, nagły i niespodziewany, wyciągający na wierzch okruch pamięci. Taki, jak ta historia o jałowcu.

Miałam dziewięć lat i zabawne błękitne spodnie w żółte kwiaty, co właściwie jest zupełnie bez znaczenia. Ważniejszy jest piaszczysty brzeg Bugu. Dzika rzeka, nad którą wracałam kilkukrotnie w życiu – w upale, w deszczu, nad ranem we mgle, dzieląc z płochliwą sarną ciche spojrzenia. Nigdy zimą, a więc nadal wszystko przede mną.
Jednak wtedy, wiele lat temu, na skarpie obracałam w dłoniach małe gwiazdki jałowcowych igieł. Niewielkie krzewy porastały urwisty brzeg. Po roztarciu twardych jagód, na palcach pozostawał pierwotny zapach, niebezpieczny, ziołowy i zupełnie pogański.

Las zimą skrzypi pod nogami. Nie wolno w nim rozmawiać, no chyba, że jest się dzieckiem tak jak Staś i Antoś. Wszystko wśród drzew jest powolniejsze i bardziej wyczulone. Wrażliwe są smugi światła i delikatniejsze są granatowe zmierzchy. Słychać każdy trzepot skrzydeł pustułki i najcichsze kwilenie jemiołuszek. W mroźnym powietrzu roznosi się się zimowy zapach kory, uparcie zielonych igieł sosnowych i żywicy.

Gdy zdejmie się rękawiczki, palce mogą się lepić od świerkowych soków albo od krówek wyciągniętych z kieszeni kożucha. 
Jeśli od ciągutek, to wypróbujcie mój przepis na leśny, żywiczny deser dla dorosłych dzieci z Bullerbyn, które nadal mają buzie umazane w karmelu.





Sosnowy crème brûlée z jałowcem i rozmarynem (4 porcje)

– 300 ml śmietanki 30%
– 3 żółtka
– 100 g białej czekolady
– 1/4 szklanki drobnego cukru
– 3-4 łyżki syropu z pędów sosny
– 4-5 owoców jałowca
– 2 gałązki rozmarynu


1. Śmietankę podgrzewamy ze zmiażdżonymi owocami jałowca i syropem sosnowym. Odstawiamy do całkowitego ostygnięcia.
2. Śmietankę podgrzewamy po raz drugi, przelewamy przez sito, by odcedzić jałowiec. Do ciepłego płynu dorzucamy połamaną na kawałki czekoladę i mieszamy, aż się rozpuści. Studzimy.
3. Żółtka ucieramy z cukrem, a następnie łączymy ostrożnie ze śmietaną. Mieszamy z posiekanymi liśćmi rozmarynu.
4. Masę przelewamy do ramekinów i pieczemy przez ok. 20 min. w piekarniku nagrzanym do 120 stopni.
5. Crème brûlée studzimy i chłodzimy przez co najmniej 3 godziny w lodówce.
6. Tuż przed podaniem posypujemy krem drobnym cukrem i karmelizujemy palnikiem.

Crème brûlée z żurawiną i białą czekoladą

Taki czas. Wyczekiwania, budzącego się od nowa co rano, kiedy jeszcze z kołdrą na ramionach opieram brodę o parapet i wyglądam przez okno, czy już spadł śnieg. Ale nie, niestety, Kraków jeszcze nie schował nosa w puchowym szaliku. Od czasu do czasu pociesza mnie tylko oszronionymi gałązkami i migotliwymi światełkami ulic. 
W witrynach sklepów szukam swetrów o skandynawskich wzorach, rozczulam się nad wydzierganymi pingwinami w czapeczkach z pomponem, przyklejam się do szyb, za którymi piętrzą się słoje ze świątecznymi cukierkami i czekoladkami. Zapadając się w kazimierskie kanapy zamawiam gęstą, gorącą czekoladę z górą bitej śmietany. 
Ale śniegu nadal nie widać, pomimo całego kuszenia i czarowania. Zasypuję więc żurawinę drobnym cukrem – wygląda zupełnie jak przyprószona śniegiem – i mieszam w garnku, w tej mojej małej zimie. Lukruję pierniki, malując po nich jak mróz. Za kilka dni zawisną na choince.

Bo jeśli nie ma prawdziwej pięknej zimy, można ją stworzyć u siebie w domu. Nikt inny za nas tego nie zrobi. Czas podwinąć rękawy, oblizać wąsy z eggnog’u i przeżyć najbardziej magiczny czas w roku.

Crème brûlée z żurawiną i białą czekoladą (ok. 6 porcji) 
(*przepyszne!!!)

– 400ml śmietanki 30%
– 250g mascarpne
– 4 żółtka
– 200 g białej czekolady 
– 50 g drobnego cukru
– 30 g cukru wanilinowego
– esencja waniliowa 


– 300 g świeżej, surowej żurawiny
– 300 g cukru
– *3 cm kawałek imbiru

Żurawina:

1. Umytą i osuszoną żurawinę zasypujemy cukrem i gotujemy w garnuszku o podwójnym dnie, aż większość płynu odparuje, a konfitura stanie się szklista i gęsta.
*2. Do gotowej żurawiny dodajemy utarty drobno imbir.

Crème brûlée:


1. Śmietankę, mascarpone i esencję waniliową podgrzewamy na małym ogniu. Dodajemy 120 g białej czekolady, mieszamy, aż się rozpuści. Studzimy.
2. Żółtka ucieramy z cukrami.
3. Do żółtek dolewamy śmietankę, mieszając nieustannie.
4. Na dnie żaroodpornych ramekinów układamy po dużej łyżce żurawiny. Zalewamy masą, pozostawiając ok 2 cm wolnego miejsca od góry.
5. Ramekiny ustawiamy w blasze napełnionej wodą mniej więcej na wysokość konfitury żurawinowej. Pieczemy przez 40 minut w piekarniku nagrzanym do 140 stopni.
6. Krem odstawiamy do wystudzenia, a następnie do lodówki na ok. 3-4 godziny.
7. Zimny krem polewamy pozostałą czekoladą. Możemy bardzo delikatnie przypiec ją palnikiem z wierzchu.