Galaretka z wina z owocami

Morele narodziły się z upału jak lamparty. Aksamitne mieczyki wyciągają strzeliste pąki jak płomienie świec. Witraże owoców rozbłyskują w nieubłaganym słońcu. Chowamy się razem przed upałem w świątyni cienia, w osłoniętej dżungli naszego domu. 
Żar! Nie mogłabym włączyć teraz piekarnika i podnieść temperatury jeszcze bardziej. Co innego korzystanie z dobrodziejstwa lodówki: wyjmijcie z niej to schłodzone wino, odrobinę wlejcie do orzeźwiającego deseru. Potrzebujecie tortu bez pieczenia. Galaretka z wina z owocami to najlepsza opcja na lato.
Galaretka z wina z owocami
Warstwa z wina:
– 300 ml białego wina 
– 150 ml wody
– 2 płaskie łyżki żelatyny
– maliny
– borówki
– morele
– listki melisy
Warstwa śmietankowa:
– 200 ml śmietanki kremówki
– 50 ml wody pomarańczowej
– łyżka miodu jaśminowego
– 2 płaskie łyżki żelatyny
– 100 ml wody
Warstwa z wina:
1. Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie. Gdy przestygnie, mieszamy z winem.
2. Owoce i melisę układamy w tortownicy (pro tip: owijamy ją folią spożywczą, na wszelki wypadek, gdyby nie była szczelna). Zalewamy winem z żelatyną.
3. Tortownicę wkładamy na minimum 2 godziny do lodówki. 

Warstwa śmietankowa:
1. Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie. Gdy przestygnie, mieszamy ze schłodzoną śmietanką, miodem i wodą pomarańczową.
2. Masę wylewamy na zastygniętą masę z wina. Odstawiamy do lodówki na kolejne 2 godziny. 
Uwaga: ilość żelatyny jest orientacyjna, sprawdźcie, jakie są instrukcje na tej, którą posiadacie.

Sernik jagodowy bez pieczenia

Dni naszych imion. Tak nieodległe jak my od siebie, jak ilość godzin, które można liczyć, zanim się zaśnie. Można też rachować i przestawiać litery w naszych imionach, ale gdyby ich zlepek był czymś innym, niż jest? Czy wtedy wybiegałabym w lasy, czy słyszałabym pomruki omszałego runa? Czy mościłabym swoje miejsce pośród kosodrzewionowych zboczy?

Ta miłość jest sumą zgłosek, które mamy obeznane w ruchu warg. Ile wyrazów można złożyć z tej rozsypanki? I jakie historie układać… A przecież, jak czytam w wierszach, miłość jest o śnieniu. Właściwie składa się tylko z tego, co można sobie wymarzyć. I tak wszystko pomiędzy, cała rzeczywistość, rozgrywa się jakby od niechcenia i nie liczy się tak bardzo, jak decydujące o niej wyobrażenia. Miraże i chimery uczuć, nieprawdopodobnych obrazów.
Zatem z tych danych nam liter ułożę kolejne fatamorgany, do których będziemy iść, kolejne oazy, które będziemy wspominać, kolejne marzenia, które będziemy śnić.

Sernik jagodowy bez pieczenia
Masa serowa:
– 200 g serka homogenizowanego waniliowego
– 200 g mascarpone
– 150 g białej czekolady
– 250 g jagód
– opakowanie galaretki jagodowej
– 1.5 łyżeczki żelatyny
– ok. 200 ml tłustego mleka
Spód: 
– 200 g herbatników petit buerre
– 100 g masła
– 2-3 łyżki cukru muscovado
– 2 łyżki ciemnego rumu
1. Herbatniki kruszymy, ugniatamy z masłem, cukrem i rumem. Wykładamy ciasteczkową masą spód tortownicy i wkładamy do lodówki na ok.20 minut.
2. Mleko podgrzewamy, rozpuszczamy w nim galaretkę i żelatynę. Odstawiamy, by ostygło do temperatury pokojowej. 
3. Serek homogenizowany, mascarpone, czekoladę rozpuszczoną w kąpieli wodnej, mieszamy. Dodajemy jagody, lekko je rozgniatając. Dolewamy chłodne mleko z galaretką i wszystko mieszamy dokładnie.
4. Masę serową wylewamy na ciasteczkowy spód. Odstawiamy do lodówki na minimum trzy godziny.

Charlotte

Francja co chwilkę celowała smukłym palcem w moją słabość: bezbronność wobec biżuteryjnych dzieł cukierników. W każdym miasteczku wpadałam w hipnotyczną spiralę pâtisserie, wyszukując dumnych religieuse, puszystych tropezienne, lśniących eklerów. Od rozbłysków na piętrzących się na tartach truskawek i bursztynowego karmelu ptysiów Saint-Honoré budził się we mnie szósty zmysł. Zmysł wyszukiwania słodkich przyjemności, ukrytych pośród krętych uliczek. I jednym z takich objawień była charlotte: miniaturowa świątynia rozkoszy, niebiańska chmurka pilnie strzeżona przez biszkoptowe kocie języczki.
Przepadłam, kiedy w niezbyt urodziwym mieście Akwitanii, zza szyby cukierni zajaśniała maleńka charlotte, esencja delikatności i lata. I już po chwili zanurzyłam w niej niecierpliwe usta, bo przecież jak mogłabym zwlekać i donieść ją do domu, by móc użyć sztućców! Z dziecięcą radością i nosem, na którego czubku jak wisienka zatrzymał się tkliwie krem, wróciłam po kolejną porcję tego deseru. I jeszcze jedną.
Całe szczęście, charlotte jest prosta do wykonania i możecie ją zrobić w domu za każdym razem, kiedy będziecie tęsknić za latem. Kiedy już nie będzie świeżych owoców, możecie użyć mrożonych. To niezawodny sposób, żeby zachować wakacyjny nastrój. Najwspanialszy hedonizm!
Charlotte

– 2 opakowania biszkoptów kocich języczków
– 200 g białej czekolady
– 400 ml śmietanki 36%
– 200 g serka homogenizowanego serka waniliowego
– 1 opakowanie galaretki
– 1/5 szklanki cukru pudru
– 500 g truskawek
– jeżyny
– kilka gałązek mięty

1. Galaretkę rozrabiamy w połowie wody podanej na opakowaniu, studzimy.
2. 300 ml śmietanki ubijamy na sztywną pianę, dodajemy 100 g rozpuszczonej w kąpieli wodnej, wystudzonej białej czekolady. 
3. 250 g truskawek siekamy nożem #MyVictorinox bardzo drobno. Przekładamy je do miski, dolewamy 1/3 płynnej galaretki i dodajemy stopniowo ubitą śmietanę. Mieszamy bardzo delikatnie. 
3. Na dnie tortownicy układamy biszkopty. Zamykamy obręcz i do biszkoptowego dna doklejamy kocie języczki, maczając je w 100 g rozpuszczonej białej czekolady. 

4. Układamy krem truskawkowy w obręczy z biszkoptów. W środku robimy małe wgłębienie, wstawiamy do lodówki na minimum godzinę.
5. Serek homogenizowany rozrabiamy na gładką masę z pozostałą galaretką i cukrem pudrem.
6. Gdy krem truskawkowy zastygnie, do środka wlewamy masę z serka. Ponownie odstawiamy charlotte do lodówki na minimum 3-4 godziny.
7. Wierzch charlotte dekorujemy pozostałymi truskawkami, jeżynami i świeżą miętą.

Tort poziomkowy z musem – bez pieczenia

Dni naszych imion nie są od siebie odległe – w sam raz, żeby stworzyć ozdobną ligaturę, pomost pomiędzy czerwcem a lipcem.

Podróżując układamy imieninowe anagramy, jedynym pewnikiem jest A, pozostałe punkty są tylko mglistą sugestią kierunku. Zatrzymujemy się dla magii światła, wciągają nas zawiłości międzyleśnych dróżek. „Zabytek” i „atrakcja” nigdy nie wydają się być warte uwagi. Opatrzone i oblężone obrazki miernie wypadają przy opuszczonym jak łupinka domu z drzewem po środku, pastwisku brzmiącym błękitnymi dzwonkami karpackimi i miękkimi chmurami owiec.

A tam, gdzie nie ma ludzi, najpiękniej pachną poziomki. 

Imieninowy tort poziomkowy

– ok. 50 g biszkopcików
– 250 ml mleka 
– 600 ml śmietanki 30%
– 2 galaretki poziomkowe 
– 300 g truskawek
– 150-200 g poziomek
– sól
– *cukier

1. Odsypujemy 5 łyżeczek galaretki i mieszamy z 3/4 szklanki gorącej wody.
2. Dno tortownicy obkładamy biszkoptami, zalewamy połową galaretki. Układamy połówki truskawek.
3. Mleko podgrzewamy, dodajemy pozostałą galaretkę i mieszamy dokładnie do całkowitego rozpuszczenia proszku. Studzimy.
4. Mocno schłodzoną śmietankę ubijamy na sztywno ze szczyptą soli (*i jeśli wolicie słodkość, to możecie dodać trochę cukru). Powoli wlewamy zimne mleko z galaretkami, mieszając delikatnie łyżką, aż masa będzie gładka.
5. Masę wylewamy na biszkopty i truskawki. Wstawiamy do lodówki na godzinę.
6. Gdy masa lekko stężeje, zalewamy pozostałą galaretką i wstawiamy na min. 3 godziny do lodówki.
7. Przed podaniem na wierzchu układamy oczyszczone poziomki. ( Poziomek nie należy chłodzić, ponieważ tracą aromat i gorzknieją )