Blog

Charlotte

Francja co chwilkę celowała smukłym palcem w moją słabość: bezbronność wobec biżuteryjnych dzieł cukierników. W każdym miasteczku wpadałam w hipnotyczną spiralę pâtisserie, wyszukując dumnych religieuse, puszystych tropezienne, lśniących eklerów. Od rozbłysków na piętrzących się na tartach truskawek i bursztynowego karmelu ptysiów Saint-Honoré budził się we mnie szósty zmysł. Zmysł wyszukiwania słodkich przyjemności, ukrytych pośród krętych uliczek. I jednym z takich objawień była charlotte: miniaturowa świątynia rozkoszy, niebiańska chmurka pilnie strzeżona przez biszkoptowe kocie języczki.
Przepadłam, kiedy w niezbyt urodziwym mieście Akwitanii, zza szyby cukierni zajaśniała maleńka charlotte, esencja delikatności i lata. I już po chwili zanurzyłam w niej niecierpliwe usta, bo przecież jak mogłabym zwlekać i donieść ją do domu, by móc użyć sztućców! Z dziecięcą radością i nosem, na którego czubku jak wisienka zatrzymał się tkliwie krem, wróciłam po kolejną porcję tego deseru. I jeszcze jedną.
Całe szczęście, charlotte jest prosta do wykonania i możecie ją zrobić w domu za każdym razem, kiedy będziecie tęsknić za latem. Kiedy już nie będzie świeżych owoców, możecie użyć mrożonych. To niezawodny sposób, żeby zachować wakacyjny nastrój. Najwspanialszy hedonizm!
Charlotte

– 2 opakowania biszkoptów kocich języczków
– 200 g białej czekolady
– 400 ml śmietanki 36%
– 200 g serka homogenizowanego serka waniliowego
– 1 opakowanie galaretki
– 1/5 szklanki cukru pudru
– 500 g truskawek
– jeżyny
– kilka gałązek mięty

1. Galaretkę rozrabiamy w połowie wody podanej na opakowaniu, studzimy.
2. 300 ml śmietanki ubijamy na sztywną pianę, dodajemy 100 g rozpuszczonej w kąpieli wodnej, wystudzonej białej czekolady. 
3. 250 g truskawek siekamy nożem #MyVictorinox bardzo drobno. Przekładamy je do miski, dolewamy 1/3 płynnej galaretki i dodajemy stopniowo ubitą śmietanę. Mieszamy bardzo delikatnie. 
3. Na dnie tortownicy układamy biszkopty. Zamykamy obręcz i do biszkoptowego dna doklejamy kocie języczki, maczając je w 100 g rozpuszczonej białej czekolady. 

4. Układamy krem truskawkowy w obręczy z biszkoptów. W środku robimy małe wgłębienie, wstawiamy do lodówki na minimum godzinę.
5. Serek homogenizowany rozrabiamy na gładką masę z pozostałą galaretką i cukrem pudrem.
6. Gdy krem truskawkowy zastygnie, do środka wlewamy masę z serka. Ponownie odstawiamy charlotte do lodówki na minimum 3-4 godziny.
7. Wierzch charlotte dekorujemy pozostałymi truskawkami, jeżynami i świeżą miętą.

Razem przy stole – arabskie smakołyki

Nie trudno być uwiedzionym przez magię orientu, odurzające zapachy ziół, kopuły przypraw sprzedawanych na gwarnych sukach jak drogie kamienie. Po wąskich uliczkach rozchodzą się aromaty długo pieczonych papryk, pikantnej baba ghanoush jedzonej z napęczniałym, świeżym khubzem o poranku, a dni namaszczone są gorącem harissy. Wieczorami warto usiąść nad miską syryjskiej muhammary w kolorze zachodu słońca. Nazwy arabskich dań brzmią jak zaklęcia. Ich intensywne barwy w każdej chwili przywiodą nas z powrotem do lata. Wystarczy wrzucić warzywa do piekarnika, posiekać pęczki ziół na odświeżającą sałatkę tabbouleh, zaparzyć miętę na słodką herbatę… To takie proste!

Najpiękniejszą ideą arabskich smakowitości jest wspólne, sybaryckie niemal, zasiadanie do stołu. Jest w tym coś euforycznego ( myślę, że tajemnica tkwi w przyprawach i tym, że się ze sobą możemy wszystkim dzielić ). Rozkoszując się różnorodnością i bogactwem potraw, kiedy wszyscy są razem, tworzą się nowe opowieści. Baśnie tysiąca i jednej nocy.

Muhammara

– 5 – 6 czerwonych papryk
– 200 g obranych orzechów włoskich
– 3 ząbki czosnku
– manoushi / maca
– harissa
– kumin
– oliwa z oliwek
– sok z cytryny
– sól
1. Papryki pieczemy w piekarniku nagranym do 200 stopni, aż skórka niemal w całości sczernieje. Wkładamy do miski z zimną wodą, studzimy, obieramy ze skóry i wyjmujemy gniazda nasienne. 
2. Do kielicha blendera wsypujemy uprażone na patelni orzechy, czosnek, pokruszony chlebek manoushi lub macę. Na wierzchu układamy pokrojony nożem #MyVictorinox miąższ papryki i odstawiamy na 15 minut, by sok zmiękczył pozostałe składniki. 
3. Miksujemy na dość gładką masę, doprawiamy harissą, kuminem, oliwą i solą oraz w razie potrzeby sokiem z cytryny. 

Baba ghanoush z cukinii
– 3-4 średnie cukinie
– 1 ząbek czosnku
– tahini
– oliwa z oliwek
– 1/3 łyżeczki nasion kopru włoskiego
– 1/3 łyżeczki nasion kolendry
– 1/3 łyżeczki nasion czarnuszki
– kilka gałązek pietruszki
– kilka gałązek mięty
– sól
– pieprz

1. Cukinie kroimy nożem #MyVictorinox wzdłuż na połówki, pieczemy w 200 stopniach przez ok. 40 minut.
2. Wydrążamy miąższ z cukinii, odstawiamy na 10 minut i odsączamy z nadmiaru wody. Przekładamy do miski.
3. Kolendrę, anyż i czarnuszkę prażymy na suchej patelni, aż uwolnią aromat. Natychmiast wsypujemy je do cukinii i mieszamy. 
4. Dodajemy pozostałe składniki i blendujemy.

Baba ghanoush
– 2 bakłażany
– 1 ząbek czosnku
– 1 cebula cukrowa
– tahini
– harissa
– pół pęczka kolendry
– oliwa z oliwek
– sok z połówki cytryny
– sól

1. Bakłażany nakłuwamy, pieczemy w 200 stopniach, aż skórka będzie czarna i miejscami przypalona.
2. Cebulę i czosnek siekamy, podsmażamy na małym ogniu, aż się zeszklą.
3. Upieczonego i ostudzonego bakłażana kroimy w kawałki, natychmiast skrapiamy cytryną. Dodajemy pozostałe składniki i blendujemy.

Hummus
– 300 g ugotowanej ciecierzycy
– tahini
– ras el hanout
– harissa
– oliwa z oliwek
– sok z cytryny
– sól

1. Wszystkie składniki blendujemy do uzyskania gładkiej konsystencji.

Tabbouleh z bulgurem

– 200 g ugotowanego bulguru
– pół pęczka mięty pieprzowej 
– pęczek kolendry
– pęczek pietruszki
– 2 pomidory
– sok z połowy cytryny
– oliwa z oliwek
– sól
– pieprz 
1. Bulgur gotujemy na sypko z dodatkiem soli. Studzimy. 
2. Zioła i pomidory siekamy drobno. Mieszamy z bulgurem, sokiem z cytryny i oliwą. Doprawiamy solą i pieprzem. 
3. Odstawiamy do lodówki na godzinę.
Khubz – chlebek
– 1 i 3/4 szklanki mąki pszennej
– pół szklanki ciepłej wody
– 3 łyżki oliwy
– 7 g suszonych drożdży
– 1 łyżka cukru
– sól
1. Ze wszystkich składników zagniatamy gładkie ciasto. Pozostawiamy do wyrośnięcia na godzinę.
2. Ciasto dzielimy na 12 równych części, formujemy małe kulki. 
3. Każdą z kulek wałkujemy na bardzo cienki placek, podsypując mąką. Odkładamy na 15 minut. 
5. Chlebki pieczemy partiami w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 10 minut. 

Biała sangria melonowa

Trzymam się uciekającego lata tak kurczowo, że budzę się z zaciśniętymi pięściami. Może to przez pierwszy wciskający się do domu chłód. Albo przez to, żeby nie wypuścić wszystkich onirycznych obrazków.
Cicha melancholia kradnie cenne minuty słońca. Zwalnia muzyka, rozciąga się jak babie lato, omotuje mnie coraz ciaśniej, niedługo nie będzie z niej ucieczki. Wyrywam się z niej jeszcze choć na chwilę, do letnich niewypowiedzianych grand. Chciałabym tylko zawieruszyć się gdzieś w nocnym nieboskłonie, w ciepłych rozbłyskach spadających gwiazd, poleżeć w szumie traw.

* I pić boską wakacyjną sangrię. Poniżej przepis na to małe szczęście:



Biała sangria z melonem i lawendą


– 1 duży melon miodowy
– 400 g białych malin ( albo różowych )
– 0.5-0.75 l białego wytrawnego wina
– 1 cytryna
– kilka gałązek mięty
– kilka gałązek lawendy

1. Melona obieramy, wydrążamy i kroimy w cząstki.
2. Melona, maliny, połowę mięty i lawendy wrzucamy do sokowirówki. Wyciskamy sok i odstawiamy go na min. 2 h do lodówki, by się schłodził i wyklarował.
3. Z soku zdejmujemy pianę, a klarowny płyn mieszamy z zimnym winem, pokrojoną w plastry cytryną oraz pozostałymi ziołami.

Fasolka z tofu – minimalizm

Kompas, bo zawiera wszystkie kierunki świata.

Pryzmat, bo rozszczepia światło w każdy kolor.
Białe kartki, bo mogą stać się czymkolwiek.

Rodzić się, bo można przeżyć całość od nowa.
Być przeźroczystym, bo przechodzą przez Ciebie wszystkie doświadczenia.

Tyle można ze sobą mieć, tyle można robić. Tyle wystarczy.

The ten thousand things return to One ( Shodo Harada Roshi )
________________________________________________________________________________
Rozdzielamy to, czego chcemy od tego, czego potrzebujemy. Czyścimy przestrzeń. Dotykamy czasu bardziej świadomie. Stawiamy rzeczy, które robimy i hodujemy sami ponad to, co możemy dostać szybko. Rozmawiamy o tym, skąd ta maleńka pestka z pomidora wiedziała, że ma rozwinąć liście o tym kształcie. Przynoszę biedronki do skrzynki z ziołami, by rozprawiły się z mszycami.

Zwalniamy tempo – nadal mamy zajęty cały czas, ale jest zapełniony lasem, rzeką, ciszą, podróżowaniem. Nie przecieka nam przez palce, ma konkretny kształt kory, wrzosów, smakuje dymem i dzieciństwem.

Robimy swój własny minimalizm. Powoli i bez przymusu. Wyzbywamy się rzeczy, które nie sprawiają nam przyjemności i wadzą. Stajemy się lżejsi, zrzucamy balast, który hamowałby przed spełnianiem marzeń. Maksymalizujemy doświadczenia. W tej przestrzeni jest miejsce na spontaniczny barok, chwilowy impresjonizm świateł i cieni, ulotny przepych. Zapamiętujemy te nagłe bogactwa znikających obrazów.

Chcemy osiedlać się w uczuciach, nie miejscach.



Fasolka z tofu i bok choy ( dla 2 osób )

– 300 g zielonej fasolki
– 2 duże główki bok chou
– 200 g tofu
– 2 ząbki czosnku
– ok.5 cm imbiru
– sos sojowy
– olej sezamowy
– olej ryżowy / roślinny bez wyraźnego zapachu
– sezam

1. Fasolkę gotujemy al dente. Odcedzamy.
2. Imbir i czosnek ścieramy na tarce. Podsmażamy w woku przez ok.30 sekund na oleju ryżowym. 
3. Bok choy kroimy na równe kawałki. Najpierw na olej wrzucamy białe części, smażymy ok.3 minuty, następnie dodajemy zielone i smażymy minutę. 
4. Do woka wlewamy sos sojowy i wrzucamy pokrojone w kostkę tofu. Smażymy kolejną minutę. 
5. Do woka wrzucamy fasolkę i sezam, dolewamy olej sezamowy, podsmażamy przez chwilę, by wszystkie smaki się połączyły. 

Przepiórki w płatkach róż

Dmuchawiec kanikuły jest już półnagi. Łąki uginają kolana w skupieniu i żarze, przesycone miododajną poświatą. Rosaria są w swojej pełni, płatki róż opadają jak Perseidy, najpiękniejsze podróżniczki sierpniowych nocy. Upalne powietrze oszałamia wonią. Serce trzepocze jak skrzydła delikatnych przepiórek pośród traw. Lato miłości. 
I właśnie w tym upale wracam do przepysznej książki, do gęstych od miłosnych uniesień stron. Do tytułowego przepisu na przepiórkę w płatkach róż, w moim wydaniu. Można dla niej oszaleć. Można nią rozpocząć zupełnie nową historię.
„Spływające z niej krople potu miały różowy kolor i łagodny, docierający wszędzie różany zapach. Poczuła nieodpartą potrzebę kąpieli i pobiegła, żeby ją przygotować. (…) Różany zapach, który wydzielało jej ciało, już rozniósł się był daleko, bardzo daleko. Dotarł poza miasto, gdzie rewolucjoniści toczyli z wojskami federalnymi zaciętą walkę. Wśród nich wyróżniał się tamten villista, który tydzień temu wjeżdżał do Piedras Negras i minął się z nią na placu.
Różowa chmurka dotarła do niego, otoczyła go zewsząd i tak nań podziałała, że ruszył galopem w stronę rancza Mamy Eleny. (…) Prowadził go zapach ciała Gertrudis. Przyjechał akurat na czas, żeby zobaczyć ją biegnącą przez pole. Teraz już wiedział, po co gnał aż tutaj. Ta kobieta najwidoczniej pragnęła, by jakiś mężczyzna bezzwłocznie ugasił ogień trawiący jej trzewia.
Mężczyzna, który tak jak ona potrzebuje miłości, mężczyzna taki jak on. 
Gertrudis zobaczyła go i przystanęła. Wciąż naga, z rozpuszczonymi włosami sięgającymi pasa, promieniując jakąś świetlistą energią, łączyła w sobie cechy kobiety anielskiej i kobiety diabelskiej. Subtelność jej twarzy i doskonałość nietkniętego, dziewiczego ciała kontrastowały z lubieżną namiętnością, która niepohamowanie biła z jej oczu i tryskała porami.” ( Laura Esquivel „Przepiórki w płatkach róż” )





Przepiórki w płatkach róży z sosem z czerwonego wina ( dla 2 osób )

Przepiórki:

– 2 przepiórki
– 2 ząbki czosnku 
– 4 łyżki masła
– 4 gałązki estragonu
– 1 gałązka rozmarynu


– 2 szalotki
– 2 łyżki masła
– 150 ml prowansalskiego różowego wina 
– po 2 garście białych i czerwonych winogron

Sos z czerwonego wina: 

– 400 ml czerwonego wytrawnego wina
– 200 ml wywaru mięsnego
– 80 g masła
– 8-10 pąków suszonych róż
– 1 duża gałązka kwitnącego tymianku
– 2 świeże liście laurowe
– 3-4 ziela angielskie
– 1 łyżka rodzynek
– 1 łyżka malinowego balsamico
– odrobina świeżo zmielonego czarnego pieprzu
– ew. sól


 2 garście płatków dzikiej róży / nie z kwiaciarni!!! – ze sprawdzonego źródła, ogrodu, niepryskane!/

Przepiórki:
1. Miękkie masło ucieramy z czosnkiem i ziołami na gładką masę.
2. Przepiórkom bardzo delikatnie podważamy skórę, uważając by jej nie nie przerwać. Pod spód wsmarowujemy masło. Jeśli mają główki, zabezpieczamy je folią aluminiową, aby się nie spaliły w trakcie pieczenia.
3. Przepiórki układamy w naczyniu żaroodporny, zalewamy winem i dodajemy winogrona oraz drobno posiekane szalotki. Pieczemy ok. 35 min w 180 stopniach, co jakiś czas układając po kawałku masła na przepiórkach i polewając je winem.
4. Po upieczeniu przepiórki odstawiamy na ok. 7 minut pod przykryciem, by mięso odpoczęło.

Sos:
1. Wino podgrzewamy na małym ogniu z ziołami i rodzinkami. Stopniowo dodajemy masło, bulion i balsamico.
2. Sos gotujemy przez ok. 25 minut, aż się zredukuje – powinien być gęsty i błyszczący.
3. Sos przed podaniem przecedzamy przez sitko, doprawiamy pieprzem i ewentualnie solą.

Gotowe przepiórki podajemy z sosem i świeżymi płatkami róż.

Bób po arabsku

Gdyby się jeszcze pisało listy ( koniecznie zielonym tuszem ), to bylibyśmy bardziej cierpliwi. Słowa, wędrując ukryte przed oczami ludzi, którzy ich dotykają, znaczą niepowtarzalnymi liniami, mogłyby dojrzeć w swoich kopertach. Tak jak wrzucałabym słowa w listy, te najbardziej esencjonalne, tak wrzucam na rozgrzaną patelnię ziarna. Czekam, aż ich woń dojrzeje – uwolnią swoje tajemnice.
Bliski Wschód ma dla mnie nieustannie kolor emeraldu. Nie piachu, berberyjskiego srebra i błękitu ceramiki. To ulotne zielone płomyki, umajjadzkie szkiełka.
I gdybym czekała na list zza turkusowych wód, kaligrafię rodem z mu’allaki, geometrię roślinnych splotów wersów, mogłabym ćwiczyć się w wytrwałości:
Na przykład obierając bób. Chociaż uwierzcie, i tak jest o niebo łatwiej, niż w tym cudownie pysznym (i wartym każdej minuty!!!) przepisie na falafel z bobu. Koniecznie zaopatrzcie się w zioła i przyprawy z przepisu. To mieszanka magiczna, nieprawdopodobna wielowymiarowość smaku. I kiedy zaczniecie jeść bób po arabsku, uzależnicie się, nie będziecie chcieli przestać. Może lepiej zrobić od razu podwójną porcję?
*Nie, w krajach Bliskiego Wschodu nie obiera się bobu, który jest szybką i popularną przekąską. Wy też nie musicie. Tak jak nie musicie pisać listów. Ale za to ile to ma uroku!





Bób po arabsku

– 1 kg młodego bobu
– 3 duże, mięsiste pomidory
– 1 cebula
– 2 ząbki czosnku
– oliwa z oliwek
– tahina
– pół pęczka kolendry
– 1/4 pęczka mięty 
– sok z 1/2 cytryny

przyprawy 

– nasiona anyżu
– czarnuszka
– zielony kardamon ( 3 strąki )
– goździki ( ok. 4-5 )
– ziarna kolendry
– mielony kumin
– harissa
– ras el hanout
– sól

1. Bób gotujemy al dente w osolonym wrzątku – około 12 minut.
2. Ugotowany bób natychmiast przelewamy zimną wodą, studzimy i delikatnie obieramy* – w państwach arabskich zasadniczo bób je się ze skórką, jednak uważam, że tak smakuje lepiej!
3. Anyż, czarnuszkę, ziarna kolendry, rozgnieciony kardamon i goździki – w dowolnych proporcjach; ja dodaję całkiem sporo nasion anyżu, ok 3/4 łyżeczki – prażymy na suchej patelni, aż poczujemy ich zapach. Nie wolno ich spalić!
4. Do przypraw dodajemy 3-4 łyżki oliwy, pokrojoną cebulę, drobno posiekany czosnek i pomidory pokrojone w sporą kostkę. Dusimy, aż pomidory zaczną się mocno rozpadać, a płyn zacznie odparowywać.
5. Sos doprawiamy sokiem z cytryny, tahiną – pastą sezamową, harissą, ras el hanout oraz solą.
6. Do sosu dodajemy bób, bardzo delikatnie mieszamy i dusimy przez ok. 2 minuty, aż ziarna będą gorące.
7. Przed samym podaniem danie mieszamy z dużą ilością posiekanej kolendry i mięty.

Tarta z pomidorami

Najlepiej spąsowieć z powodów tego wartych. Zarumienić pod skrywaną radością, na spotkanie tak wyczekiwane, ale przecież nie łatwo okazać cokolwiek. Święte policzki! Zorze policzków!
Wróciłam, ale w swoim domu jestem nowa. Od początku przypominam sobie zapachy. Tak, to Ty, na pewno ten sam Ty! Wiele się zmieniło, ale nie zapach.
Możemy poprzestawiać w swoich życiach tak wiele, ale zawsze zostanie ta jedna rzecz, która będzie nas przywodzić do punktu wyjścia.
_________________________________________________________________________________
Dziadek układał zielone pomidory na parapetach z lastryko. W najbardziej nasłonecznionym pokoju na piętrze, z którego można było wyjść na balkon z widokiem na ogród. Pięły się w nim białe winogrona i moje upodobanie do truskawek w cukrze. 
Pojechaliśmy do domu na wsi, w którym snują się wspomnienia. Ciężko je odnaleźć, bo nic nie jest takie samo. Tylko układ parapetów pozostał niezmieniony. I to, że na komódce w przedpokoju Tata zostawił nam pomidory.
_________________________________________________________________________________
Przywieźliśmy pudło malinówek do domu. Do tej nowej przestrzeni, której P. miał okazję poznać wszystkie kąty. Ja nadal się budzę, myśląc, że jestem w innym miejscu. Wracamy do codzienności. Do zakorzenienia w dziecięcej bukolice. Ale też jest nowy koloryt: moja Francja.
I tak z pomidorów Lubelszczyzny i pirenejskiego owczego sera powstała nasza krakowska tarta. Z najpyszniejszym dodatkiem bazylii, którą wyhodowaliśmy razem, tutaj i teraz.
Muszę pamiętać, żeby ją podlewać.



Tarta z pomidorami

Kruche ciasto:
– 250 g mąki pszennej
– 2 łyżki mąki ziemniaczanej
– 170 g masła
– jajko
– suszone oregano i tymianek
– sól

Farsz:
– 4 pomidory malinówki
– 250 ml śmietany 30%
– 200 g owczego sera (typu brebiou)
– 2 ząbki czosnku
– jajko
– 3/4 pęczka bazylii
– pieprz
Ciasto:
1. Mąki przesiewamy, dodajemy bardzo zimne masło i wcieramy w mąkę. Dodajemy pozostałe składniki i szybko wyrabiamy jednolite ciasto. 
2. Ciasto wałkujemy, wykładamy nim formę na tartę. Natychmiast wstawiamy do lodówki na minimum godzinę. 
3. Zimne ciasto nakłuwamy widelcem, podpiekamy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 20 minut.
Farsz:
4. Śmietanę miksujemy z czosnkiem i większością bazylii. Doprawiamy pieprzem. 
5. Do masy śmietanowej dodajemy pokrojony drobno ser. Delikatnie dodajemy ubite na pianę białko i utarte na puch żółtko. * Można też część sera ( albo dodatkowy, jeszcze lepiej! ) pozostawić i ułożyć pod koniec pieczenia na wierzchu tarty. 
Tarta:
6. Masę wylewamy równomiernie na podpieczony spód. Na wierzchu układamy pokrojone w plastry pomidory. 
7. Tartę pieczemy przez kolejne 40 minut w temperaturze 180 stopni. 
8 Podajemy tartę po ostygnięciu, gdy masa stężeje. Serwujemy z resztą świeżej bazylii. 

Falafel z bobu i ostry sos sezamowy

Lato jest jeszcze tak świeże, że wspina się nieustannie po tyczkach, z całym młodzieńczym zapałem pnączy. Strąki bobu pokryte są wciąż delikatnym meszkiem, a obrane ziarna wyglądają jak główki piskląt. Mięta rozprzestrzenia się przy brzegach rzeczułek. Przez sady galopują dzikie plamki światła i drobne jabłka.
Taka zieleń, że można w nią wrosnąć. 
________________________________________________________________________________
Uwielbiam kuchnię Bliskiego Wschodu – o czym już nie raz wspominałam. Bogactwo przypraw jest oszałamiające. Falafel jest jedną z naszych ulubionych potraw z tego regionu. Korzystajcie z sezonu na świeży bób, który cudownie łączy się z miętą i koniecznie wypróbujcie przepis na falafel w tej wersji. Jest prze-py-szny! 

Falafel z bobu i ostry sos sezamowy

Falafel:

– 1 kg młodego bobu
– 2-3 łyżki mąki z ciecierzycy
– ras el hanout
– pół pęczka mięty
– pęczek pietruszki
– 3 ząbki czosnku
– anyżek
– sól 
– pieprz


– olej do smażenia

Sos sezamowy:


– 5 łyżek masła sezamowego / 7-8 łyżek tahini
– harissa
– sok z cytryny
– oliwa z oliwek
– woda
– sól

Do podania: 


– pita 
– więcej świeżej mięty! 
– pomidory
– młoda cebulka

Falafel:
1. Świeży bób myjemy, obieramy ze skórki. To trochę zajmie. Należy włączyć sobie film. Na przykład Caramel.
2. Obrany bób, zioła, ras el hanout, czosnek i anyżek miksujemy do uzyskania ziarnistej masy.
3. Dodajemy mąkę, doprawiamy solą i pieprzem.
4. Formujemy okrągłe kotleciki. Jeśli nie chcą się zlepić, dodajemy więcej mąki do masy. Smażymy partiami na głębokim,  rozgrzanym tłuszczu. Powinno to zająć ok.3 minuty.

Sos:
1. Masło sezamowe lub nieco rzadszą tahinę mieszamy z sokiem z połowy cytryny, 2 łyżkami oliwy oraz harissą – ilość uzależniona jest od tego, jak pikantnego sosu oczekujecie. Dodałam 4 łyżki.
2. W razie potrzeby dodajcie wodę i dokładnie wymieszajcie. Sos powinien mieć konsystencję ciasta naleśnikowego. Doprawiamy solą.

Podanie:

1. Pity smarujemy sporą ilością sosu, do środka wkładamy gorące falafele, posiekaną cebulkę, plastry pomidora i miętę.
2. Nadziane pity grillujemy przez 2 minuty.

Domowa granola z owocami

Od rana tańczę na czubkach palców z Davem Brubeckiem. Pośpiech z kubkiem kawy rozlewa się po całym mieszkaniu, rozsypują płatki z bukietu, kiedy z rozpędu szminką przeciągam zamaszyście przez usta i upływające za szybko minuty.
Chwytam garściami owoce i obrazy, rozrzucam je na wszystkie strony w poszukiwaniu tego jednego, jedynego tonu, który nadam temu dniu. Jestem w wiecznym niedoczasie, kiedy tylko na horyzoncie pojawia się konkretny plan. 
________________________________________________________________________________
Jeśli tylko tak jak ja zawsze się rano spieszycie, przygotujcie zawczasu domową granolę. Wybierzcie swoje ulubione składniki, wypieczcie je złociście. A o poranku, kiedy czas będzie przeciekał Wam przez palce, wystarczy że weźmiecie garść przepysznej granoli i wymieszacie z jogurtem i owocami. Zdrowe, pożywne śniadanie gotowe!

Domowa granola z owocami 
– 1.5 szklanki otrębów owsianych 
– 3/4 szklanki posiekanych migdałów
– 3/4 szklanki płatków kukurydzianych
– 1/2 szklanki płatków kokosowych
– 3 łyżki siemienia lnianego
– 1/2 szklanki suszonych jabłek 
– 1/2 szklanki suszonych, posiekanych fig
– 1/4 szklanki syropu klonowego

– 3 łyżki melasy z granatów


– czereśnie
– morele
– gęsty jogurt naturalny

1. Otręby, migdały, płatki kokosowe i siemię mieszamy z syropem klonowym i melasą. Na koniec dodajemy płatki kukurydziane i natychmiast przekładamy na blachę wyłożoną papierem.
2. Granolę pieczemy w 160 stopniach przez 30-40 minut, mieszając co jakiś czas.
3. Do wystudzonej granoli dodajemy suszone jabłka i posiekane suszone figi. ( Granolę możemy przechowywać w szczelnie zamkniętym słoiku w suchym miejscu przez ok. 2-3 tygodnie )

4. Podajemy ze świeżymi owocami i gęstym jogurtem naturalnym.

Cukinia faszerowana mięsem

We Francji można się poczuć jak na Bliskim Wschodzie. Zwłaszcza w sobotnie poranki, kiedy na targ zjeżdżają się okoliczni rolnicy i rzemieślnicy. Długie ławy wyściełane są pękami ziół; woń owczych serów miesza się z intensywnym zapachem bazylii i kwitnących bukietów tymianku. Z senności cuci hyzop, orzeźwiają gałązki werbeny cytrynowej. Niemal na każdym stoisku można znaleźć miętę – to jest jej czas. Wiosenne sałaty, które gościły do tej pory ustąpiły miejsca pierwszym paprykom, bakłażanom i delikatnym, drobniutkim cukiniom. 
W hali jest jeszcze bardziej tłoczno. To tutaj na hakach wiszą mięsa, na lodzie połyskują owoce morza i ryby – w końcu jestem blisko oceanu. Stoję w długiej kolejce do ulubionego rzeźnika. Gubię się w porannych rozmowach i zapachu mocnej kawy parzonej na targu. Fatamorgana arabskiego suku. 
Jak wiecie, bardzo lubię kuchnię Bliskiego Wschodu i często sięgam po jej klasyki. Dzisiejsze zakupy złożyły się w to aromatyczne danie – cukinia faszerowana mięsem jest jedną ze sztandarowych potraw, jakie znajdziecie w krajach arabskich. Jagnięcina w połączeniu z wołowiną i kuminem dają ten rozpoznawalny, wyjątkowy smak. Koniecznie podajcie do tego kuskus – jest prosty w przygotowaniu i przede wszystkim pyszny.
Poniżej znajdziecie kilka moich ukochanych przepisów z Bliskiego Wschodu. Smacznego!
Hummus z bobu – uzależniający, mój ulubiony. Ciężko go przebić! 
Kuskus z kalafiora z dynią i tahiną – lekkie, wyraziste wegańskie danie na upały.
Sabich – izraelska kanapka – pyszności, które możecie zabrać ze sobą w podróż albo do pracy.
Szkaszuka – najlepsza! – ostatnio coraz bardziej moda, i dobrze, bo wciąga!

Cukinia faszerowana mięsem z kuskusem (porcja dla 2 osób)


Cukinie faszerowane: 

– 10 malutkich cukinii
– kilka gałązek bazylii 
– 2 gałązki hyzopu
– 4 duże pomidory 
– owcza feta 
– oliwa
– sól

Farsz: 

– 150 g mielonej wołowiny
– 150 g mielonej jagnięciny
– 1 szalotka
– 2 ząbki czosnku
– kilka gałązek pietruszki
– oliwa z oliwek
– kumin mielony 
– harissa
– sól 
– pieprz

Kuskus: 

– filiżanka kuskusu
– woda z pieczonych pomidorów*
– mielona kolendra
– mielony cynamon 
– ras el hanout
– kurkuma 
– oliwa
– sól 

Cukinie:

1. Cukinie kroimy wzdłuż na połówki, bardzo delikatnie usuwamy łyżeczką gniazda nasienne.
2. Pomidory kroimy w ósemki, skrapiamy oliwą, solimy.
3. Łódeczki z cukinii nadziewamy FARSZEM, bardzo dokładnie je upychając, ponieważ skurczy się w trakcie pieczenia.
4. Cukinię układamy na pomidorach, pieczemy przez ok.45 minut w 180 stopniach. Na 10-15 minut przed wyjęciem z piekarnika na wierzchu rozkruszamy owczą fetę.
5. *Zlewamy sok, który powstał w czasie pieczenia pomidorów. Na talerz wykładamy pomidory, na nich układamy cukinie i szczodrze posypujemy porwanymi liśćmi bazylii i hyzopu.

Farsz:

1. Czosnek, szalotkę i natkę siekamy bardzo drobno.
2. Mięso mieszamy z pozostałymi składnikami i 2 łyżkami oliwy z oliwek. Dokładnie wyrabiamy.

Kuskus:

1. Kuskus mieszamy z solą, łyżeczką oliwy i odrobiną kurkumy.
2. Kuskus zalewamy bardzo gorącą *wodą powstałą z pieczenia pomidorów. W razie potrzeby dolewamy gorącą wodę. Odstawiamy na kilka minut do wchłonięcia.
3. Doprawiamy ras el hanout, kolendrą i cynamonem.