Blog

Wielkanocne jajka i domowy majonez

Fabergé. Nie mogło być inaczej – jajko w swojej perfekcji stało się muzą jubilera. I właśnie tak należy je traktować, z należytą pieczołowitością i delikatnością. Przestępstwem jest jego przegotowanie, wysuszenie tego płynnego złota, które kryje się w środku!
Wyobrażacie sobie Wielkanoc bez jajek? Ja też nie. Dlatego poniżej znajdziecie przepis na przepyszny, kremowy majonez z żółtek i sposób na ugotowanie perfekcyjnego jajka na miękko. A kiedy już przygotujecie wszystko idealnie, zwieńczcie swoje wysiłki kawiorem. Takie śniadanie jest tego warte!
Majonez:

– 1 duże lub 2 małe żółtka

– łyżka octu (najlepiej ryżowego, jest delikatniejszy)
– łyżka musztardy
– 1/2 szklanki oleju rzepakowego 
– 1/4 szklanki oliwy z oliwek
– łyżeczka drobnego cukru trzcinowego
– sól 
– pieprz

opcjonalnie:
– 2 łyżki oleju konopnego
– koperek

1. Jajka sparzamy. Oddzielamy białka od żółtek. Żółtka dokładnie ucieramy z octem, musztardą, cukrem, solą i pieprzem.
2. Wąskim strumieniem dolewamy olej rzepakowy i ubijamy rózgą lub mikserem (nie blenderem!!!).
3. Gdy majonez zacznie gęstnieć, stopniowo dolewamy oliwę z oliwek i ubijamy krótko do uzyskania pożądanej konsystencji.

opcjonalnie:
Część oliwy z oliwek zastępujemy olejem konopnym. Nadaje orzechowego smaku. Możemy do majonezu dodać także posiekany koperek. Pyszka!

Jajka:

– jajka „0” L

Dodatki:

– kawior
– majonez
– koperek

1. Zagotowujemy wrzątek. Jajka wkładamy ostrożnie, by nie popękały. Gotujemy dokładnie 6 minut (lub 6 minut i 30 sekund, jeśli jajek jest więcej niż 4 w garnku). I ani sekundy dłużej! Przegotowane jajka bez płynnego żółtka to przestępstwo!
2. Jajka natychmiast przekładamy do lodowatej wody.
3. Ścinamy czapeczki z góry jajek, nakładamy na wierzch majonez i kawior, przystrajamy koperkiem.

Lava cake z białej czekolady – Dzień Kobiet

Jedźmy                           Jedźmy                                 I głazów                Czy pojedziemy
błądzić w leszczyn         tam przebiśnieg                   stare
dymie                             ze wzruszenia pobladł        grzechoczą
gryzącym                                                                  grzechy
jak dym fajki 
(J.Harasymowicz Wiersz III, w góry – przedwiośnie)
Rozkwitają gałązki śliw i mirabelek przyniesione do domu, hiacynty powyrastały już ze swoich słojów. I ja powyrastałam z krakowskich szarości, nie mieszczę się już w domowych dniach. Spadają mi łuski wełnianych płaszczy, przedwiośnie przeciąga mi się w rękach, rozprostowuje w stronę wzrastających połonin.

I w ten dzień, najdelikatniejszy i cały z jedwabiu pierwszych kwiatów, chciałabym zanurzyć twarz w bukiecie gór.

_________________________________________________________________________________
Z okazji Dnia Kobiet wszystkim Paniom składam najsłodsze życzenia!
I zapraszam na wyjątkowe lava cake, z białej czekolady, z fantastycznym lawendowym nugatem.
A jeśli jesteście fankami klasyki, to tutaj znajdziecie fondant czekoladowy w najlepszej odsłonie.


Lava cake z białej czekolady z lawendowym nugatem (4 porcje)

– 2 jajka zerówki L
– 2 łyżki cukru
– 2 łyżki mąki
– 120 g białej czekolady
– *4 kawałki lawendowego nugatu /opcjonalnie/


1. Jajka delikatnie rozkłócamy z cukrem.
2. Do jajek dodajemy mąkę. Mieszamy dokładnie.
3. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Dodajemy do pozostałych składników i mieszamy na gładką masę. 
4. Ciasto przelewamy do 4 kokilek nasmarowanych masłem i oprószonych mąką. 
6. *Do środka każdego fondanta wkładamy po kawałku nugatu. 
7. Fondanty pieczemy przez ok.9 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. 




Pizza, perfekcyjnie najlepsza

Znacie kogoś, kto potrafiłby się oprzeć gorącej, aromatycznej pizzy prosto z pieca? Ja też nie. Fantastyczna pizza jest zupełnie osiągalna w domu. Ważne jednak, aby użyć składników najwyższej jakości. Nie warto zamieniać mąki 00 na jakąkolwiek inną pszenną. Koniecznie użyjcie bardzo dobrej oliwy z oliwek, to ona robi smak! I nie dajcie się zwieść pokusie, żeby podmienić porządną mozzarellę na jakiś żółty ser… Spróbujcie za to położyć na wypieczony już placek burattę z bawolego mleka. To będzie istne niebo!
Pizza (2 sztuki, ok.30 cm)
Ciasto:
– 1.5 szklanki mąki typu 00
– 7 g suszonych drożdży
– 3 łyżki oliwy z oliwek
– ok. 0.5 szklanki bardzo ciepłej wody
– pół łyżeczki cukru
– sól
Sos:
– 400 g puszka pomidorów pelati
– 1 ząbek czosnku
– suszone oregano
– pieprz młotkowany
– sól
Wierzch: 
Gorące:
– garść startej twardej mozzarelli
– ok. 15 pomidorków cherry
– łyżka oliwy z oliwek

Zimne:
– 1 duża kula burraty di bulafa
– garść drobnej rukoli
– pół pęczka bazylii
Ciasto:
1. Wszystkie składniki umieszczamy w misce i wyrabiamy gładkie ciasto. Formujemy kulę, oprószamy mąką.
2. Ciasto, przykryte ściereczką odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę do wyrośnięcia.
3. Ciasto dzielimy na dwie części, rozciągamy lub wałkujemy na cieniutkie placki o średnicy ok.30 cm. W razie potrzeby podsypujemy mąką.
Sos:
1. Z pomidorów odlewamy płyn, mieszamy z przeciśniętym przez praskę czosnkiem, oregano, solą i pieprzem, zagotowujemy, odstawiamy do wystygnięcia. 
Łączenie i pieczenie:
1. Ciasto smarujemy oliwą, nakładamy na wierzch sos i małą ilość twardej, utartej mozzarelli. Układamy na wierzchu przepołowione pomidorki, ziarnami do góry.
2. Piekarnik nagrzewamy do 250 stopni. Rozgrzewamy w nim kamień na pizzę lub blachę.
3. Pizzę zsuwamy na gorący kamień/blachę, pieczemy na najniższym poziomie przez ok.7-10 minut, w zależności od piekarnika. 
4. Na gorącą pizzę nakładamy porwaną w dłoniach burratę, bazylię i rukolę. 

Ostrygi – walentynkowe rozkosze

Ostrygi
– 5 ostryg / na osobę
– szampan
2. Oczyszczamy muszle ostryg. Zawijamy pojedynczo w ręcznik, układamy w dłoni wypukłą stroną w dół. Wkładamy nóż pomiędzy muszle, poruszając nim w prawo i lewo, starając się nie kruszyć brzegów. Gdy muszla się uchyli, należy delikatnie przeciąć mięsień ostrygi, by całkowicie ją otworzyć.
3. Odcinamy ostrygę z drugiej strony od muszli, nie wylewając soków, układamy w muszli na lodzie.
4. Tuż przed podaniem skrapiamy ostrygi wytrawnym szampanem.

Foie gras z jabłkiem – Walentynkowa kolacja

Pokusom nie należy się opierać, spierać się z nimi i walczyć przeciwko. Na pewno nie w Walentynki. W powszechny użytek powinno wejść przysłowie „Foie gras, szampan i złoto to najlepsi przyjaciele kobiety”. Nie żałujcie sobie żadnej z tych rzeczy. Świąteczny romantyzm lubi być celebrowany w przepychu.
Foie gras z jabłkiem (dla 2 osób)
– 150 g foie gras w bloku
– 2 kwaśne, małe jabłka
– 2 łyżki białego octu balsamicznego
– 4 gałązki tymianku
– czarna sól w płatkach
1. Umyte jabłka kroimy w plastry o grubości 1.5 centymetra. 
2. W misce mieszamy ocet z roztartym tymiankiem. Wkładamy plastry jabłek, dokładnie pokrywamy je powstałą mieszanką. Marynujemy przez 3 godziny.
3. Plastry jabłek układamy na rozgrzanej patelni, smażymy z dwóch stron, aż się zrumienią. Studzimy.
4. Na jabłkach układamy cienkie plastry foie gras, oprószamy czarną solą. Podajemy z szampanem.

Bliny z kawiorem

Przepis na walentynkową kolację:
Rozstaw srebra wieczoru, rozlej po niebie całą musującą substancję gwiazdozbiorów. Wypuść dzikie roje emocji, niech tworzą girlandę wokół nas. Porozsypuj migotliwy brokat śmiechu. Piękny obrazek, jak stara ślubna fotografia, o brzegach pozłacanych miłością. 
Bliny z kawiorem (ok 20 sztuk)
– 2 jajka L
– 2 łyżki mąki pszennej
– 1 łyżka mąki gryczanej
– 3 łyżki zsiadłego mleka
– 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
– odrobina masła
– sól

– ok. 50 g kawioru
– ok. 200 ml gęstej kwaśnej śmietany
– świeży koperek

1. Białka oddzielamy od żółtek. Białka ubijamy na sztywną pianę, żółtka ucieramy na puch z proszkiem do pieczenia. 
2. Mąki, mleko i sól mieszamy ze sobą, dodajemy pianę z jajek i bardzo delikatnie łączymy. 
3. Bliny smażymy na średnio rozgrzanej patelni posmarowanej masłem. Nakładamy po ok. pół łyżki od zupy ciasta. Smażymy z dwóch stron.
4. Na bliny nakładamy odrobinę śmietany, na wierzchu układamy kawior i koperek. Podajemy z mocno schłodzonym szampanem.

Cannelés, Mardi Gras i Bordeaux

Vianne Rocher w książce „Czekolada” przyjechała do małego francuskiego miasteczka dokładnie w Mardi Gras. Trafiła na paradę, za którą niósł się zapach smażonych placków i palonego karmelu. Mogę sobie to wyobrazić bardzo dokładnie – do Francji przyjechałam rok temu w lutym, tuż przed „Tłustym Wtorkiem”, a powietrze pachniało watą cukrową i słodkim syropem.

Ponieważ zamieszkałam w miasteczku położonym dwieście kilometrów od Bordeaux, nic dziwnego, że w okolicznych cukierniach na ladach lśniły rumowe cannelés bordelaise. To jeden z pierwszych wypieków, który zagościł u mnie po przyjeździe i mam do niego wielki sentyment.

Co można robić w Bordeaux, jeśli nie pić bordeaux z pobliskich winnic?

Cannelés bordelaise (ok.12 sztuk)

– 2 jajka + 2 żółtka
– szklanka mąki pszennej
– szklanka cukru muscovado
– 4 łyżki białego cukru
– ~450 ml tłustego mleka
– 10 łyżek ciemnego rumu 
– esencja waniliowa
– 2 łyżki masła
1. Jajka ubijamy, dodajemy do mąki wymieszanej z cukrem. 
2. Mleko podgrzewamy, nie dopuszczając do wrzenia. Zdejmujemy z ognia. Dodajemy masło. 
3. Gdy masło się rozpuści, dodajemy mieszankę jajek i mąki. Mieszamy bardzo dokładnie. Studzimy, dolewamy 5 łyżek rumu i esencję waniliową, ponownie mieszamy.
4. Ciasto odstawiamy na dobę do lodówki. 
5. Foremki smarujemy masłem, oprószamy odrobiną cukru i wlewamy ciasto do 3/4 wysokości.
6. Foremki z ciastem wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. 
7. Canneles pieczemy przez godzinę i dwadzieścia minut.
8. Ciastka wyjmujemy z foremek, gdy są jeszcze ciepłe. Studzimy.
9. W garnuszku delikatnie rozgrzewamy cukier z 2 łyżkami wody. Gdy się rozpuści, dolewamy 5 łyżek rumu.
10. Canneles nasączamy powstałym rumowym syropem. Pieczemy je 10 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Podajemy na gorąco.

Pintxos, churros, San Sebastian – kraj Basków na talerzu

Wiecie, jak to jest, kiedy marzycie o czymś przez lata, a po dotarciu do celu okazuje się, że rzeczywistość nie dorasta do wyobrażeń?

Tym razem tak się nie wydarzyło. Było zupełnie na odwrót.

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Zauroczenie, do którego w ubiegłym roku wracałam kilkukrotnie i zakochiwałam się coraz bardziej. Mili Państwo, przedstawiam San Sebastian: kulinarne serce kraju Basków położone pośród gór, nad samym oceanem.
Tak, to moja Mekka – miasto z największą ilością gwiazdek Michelin na metr kwadratowy (wyprzedza je tylko Kioto). I zdecydowanie to miasto z największą ilością smaków, bowiem na każdej, dosłownie każdej uliczce znajdziecie bary – jatetxea serwujące małe dzieła sztuki w postaci pintxos.
Zapraszam do dalszej lektury, pod zdjęciami znajdziecie opisy pintxos:

Od lewej: węgorze, jeżowiec, morcilla z jajkiem przepiórczym – Gandarias Jatetxea
od lewej: foie gras, pasta jajeczna z krewetką – Gandarias Jatetxea
Gandarias Jatetxea – jedna z dwóch moich ulubionych restauracji w San Sebastian <3
Lokalne wino, txakoli – Gandarias Jatetxea
foie gras z jabłkiem – najlepsze w mieście!!! – Portaletas

Ośmiornica, marynowana sardela, salsa – Portaletas
Poniżej: dorsz, w tle kozi ser z konfiturą morelową, po prawej jamon iberico z anchois i niebieskim serem

Poniżej: smażony boczek, po prawej małże z salsą, pasta z tuńczyka z anchois – Portaletas

Poniżej: grillowana ośmiorninca, przegrzebek pod beszamelem

Poniżej: przegrzebek pod beszamelem, grillowany kalmar z sepią, w tle jeżowiec

Powyżej: foie gras z konfiturą cebulową, po prawej foie gras, w tle chorizo z jajkiem przepióryczm
szaszłyk z kalmara, grillowane nerki 
Powyżej: móżdżek cielęcy z majonezem
Poniżej: jamon iberico z serem kozim, po prawej kalmar z pomidorem i konfiturą cebulową

 

Powyżej: chorizo

Powyżej i poniżej: malutkie węgorze

Poniżej: smażony dorsz, w tle babeczki krabowe, małe węgorze, z sufitu zwisa jamon
Poniżej: churros z czekoladą <3 – Churreria Santa Lucia Chocolateria 

Faszerowana dynia w stylu marokańskim

Wielobarwne latarnie, ciężkie aksamity przypraw. Niewyobrażalna symetria w dźwiękach licznych jak ziarnka piachu. Można się zagubić w bogactwie ornamentyki, w wąskich uliczkach tego kalejdoskopu bodźców.
Mistyczna gnawa na tacy miedzianej nocy.

To jest jedno z tych dań, po których znów budzi się we mnie myśl, że może by rzucić wszystko i otworzyć jednak restaurację. Połączenie pękajacych pod językiem granatów, delikatnej wody różanej, orzeźwiających ziaren fenkułu, pikantnej harissy i orzechowej słodyczy pieczonej dyni jest hipnotyzujące. Nie pomijajcie żadnego ze składników tej potrawy – to jak z zrzucaniem zaklęcia. Żeby wydarzyła się magia, musicie być dokładni.

Faszerowana dynia w stylu marokańskim

– 1 dynia piżmowa
– 3/4 szklanki suchego kuskusu
– 200 g ugotowanej ciecierzycy
– 3/4 czerwonej papryki
– 1 szalotka
– 4 łyżki siekanych migdałów
– ziarna z połowy granatu + trochę do posypania
– 2-3 łyżki wody różanej
– 3/4 łyżeczki nasion kopru włoskiego
– harissa
– oliwa z oliwek
– sok z cytryny
– 3/4 pęczka kolendry
– sól
Sos sezamowy


– 4 łyżki tahiny
– 4 łyżki wody
– łyżka oliwy
– łyżeczka soku z cytryny
– 1/2 ząbku czosnku*
– mielony kumin
– sól
1. Dynię kroimy wzdłuż na pół, wydrążamy gniazda nasienne i jeszcze trochę miąższu, by powstały łódki. Smarujemy oliwą, oprószamy solą i pieczemy przez 30 minut w 220 stopniach.
2. Kuskus mieszamy z oliwą, solą i ultra drobno posiekaną szalotką. Zalewamy wodą, odstawiamy pod przykryciem na ok. 3-4 minuty. 
3. Paprykę i kolendrę bardzo drobno siekamy, mieszamy z kuskusem i pozostałymi składnikami.
4. Dynię wyciągamy z piekarnika. Jeśli jest w niej nadmiar płynu, odlewamy. Wypełniamy ją farszem i pieczemy kolejne 30 minut w 200 stopniach.
5. Wszystkie składniki sosu mieszamy ze sobą, aż połączą się w gładki sos. *Czosnek przeciskamy przez praskę. Możemy, ale nie musimy go dodawać.
6. Upieczoną dynię polewamy sosem sezamowym. 

Tarta z sałatą rzymską

Mchy odświeżają swoją zieleń, spod zbutwiałych liści wysnuwają się ciekawskie pnącza, bezlistne i ślepe. Koniec stycznia jest niecierpliwy, jest echem w środku studni zimy, które wspina się po odmrożonych cegłach. To poddanie się, pozwolenie na powolne wypuszczanie pączków z uniesionych ramion, jedyna biel to właśnie ta biała flaga odpuszczenia, że kiedykolwiek nadejdzie jasna czystość śniegu. Nie ma chwili odpoczynku, nie ma snów, tylko nieprawdopodobny pęd życia. 

Tarta z sałatą rzymską ( 1 duża lub 2 małe )

Ciasto:

– 250 g mąki pszennej
– 150 g masła
– 1 całe jajko + 1 żółtko
– sól

Środek:


– 3 bardzo małe i zwarte sałaty rzymskie
– 8 malutkich szalotek
– 2 ząbki czosnku
– 3 gałązki rozmarynu
– 150 ml śmietanki 33%
– 100 g sera brie
– 100 ml białego wytrawnego wina
– ok. 3 łyżki octu białego octu balsamicznego
– 3 łyżki masła
– 3 liście laurowe
– 5-6 ziaren ziela angielskiego
– pieprz
– sól

Ciasto:
1. Mąkę przesiewamy, dodajemy bardzo zimne masło i siekamy. Szybko wyrabiamy jednolite ciasto.
2. Ciasto wałkujemy, wykładamy nim formę na tartę. Natychmiast wstawiamy do lodówki na minimum godzinę.
3. Zimne ciasto nakłuwamy widelcem, podpiekamy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 20 minut.

Środek:
1. Na patelni rozpuszczamy masło i układamy na nim połówki szalotek. Zalewamy winem, dodajemy liście laurowe i ziele angielskie. Lekko solimy.
2. Do szalotek, duszonych przez ok. 5 minut, dolewamy ocet i smażymy tak długo, aż płyny odparują, a szalotki się skarmelizują.
3. Dokładnie osuszone sałaty kroimy na połówki i delikatnie smarujemy oliwą.
4. Śmietankę, obrany z pleśniowej skórki brie, czosnek i rozmaryn miksujemy na gładką masę. Doprawiamy solą i pieprzem.

5. Na podpieczonym spodzie układamy szalotki i sałatę, zalewamy masą śmietanowo-serową.
6. Tartę pieczemy przez ok. 40 minut w 180 stopniach.
7. Ciasto podajemy po wystudzeniu, na zimno, by masa stężała.