Blog

Lekah – ciasto miodowe





Lekah 

– 2 szklanki mąki pszennej typ 550
– 3 jajka
– 1/2 szklanki miodu rzepakowego
– 1/2 szklanki miodu lipowego
– 2/5 szklanki cukru trzcinowego
– 3/4 szklanki naparu herbacianego
– 180 g niesolonego masła
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia
– 1 łyżeczka sody
– 2 łyżeczki cynamonu
– 5 goździków
– skórka otarta z 1 pomarańczy
– 1/4 łyżeczki kurkumy
– szczypta soli


– konfitura pomarańczowa

1. Białka ubijamy na sztywną pianę, żółtka ucieramy na puch z cukrem.
2. Mieszamy ze sobą suche składniki. Z 3 torebek czarnej herbaty i goździków zaparzamy bardzo mocny napar, schłodzony dodajemy do ciasta. Miksujemy z miękkim masłem i miodem.
3. Powstałą masę łączymy z jajkami, aż ciasto będzie gładkie.
4. Ciasto przelewamy do formy nasmarowanej masłem i oprószonej mąką. Pieczemy przez około godzinę (lub godzinę i dwadzieścia pięć minut w przypadku wysokiej formy tortowe) w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Stopień wypieczenia sprawdzamy drewnianym patyczkiem.

5. Wystudzone ciasto smarujemy z wierzchu i przekładamy konfiturą pomarańczową.

Imbirowe ciasteczka

Śnieg przyprószył już wierzchołki gór i przywiódł ze sobą otulającą ciszę. Drzewa i pozostałe po lecie baldachy litworów pokryły się szronem, tworząc wielowymiarową, ulotną koronkę.

W niedzielę obudziła mnie różowa łuna nad szczytami – owinięta grubym, jasnym pledem wyszłam na balkon, żeby przypatrzeć się leniwie rozbudzającemu się dniu. Mroźne powietrze szczypało w policzki. Żeby się ogrzać, sięgnęłam po duży kubek gęstej, gorącej czekolady.
Najpiękniejsze poranki są we dwoje; a te z widokiem na iskrzące się w słońcu Tatry są niezapomniane.

Dróżka wzdłuż strumienia mieniła się kolorowymi kryształkami lodu. Na otoczakach w Białce rozkwitły śnieżne kwiaty. Na świeżym puchu aż roi się od tropów zwierząt – łani i kozic, lisów, zajęcy i kun. Właśnie teraz widać, jak wiele ich jest w górskich smerczynach. Polany są rozświetlone niskim słońcem, skrzące się drobnymi płatkami są miejscem, gdzie rozgrywają się najpiękniejsze, prywatne baśnie.

Żeby zatrzymać ten śnieżny, ciepły jak dłonie ogrzane przy kominku nastrój, upiekłam pasujące do książek i swetra ciasteczka.
Kruche jak pierwsze dni zimy.



Imbirowe ciasteczka


– 2 szklanki mąki pszennej
– 1/3 szklanki mąki ziemniaczanej
– 2/3 szklanki drobnego cukru
– 180 g masła
– 1 jajko
– 2 żółtka
– świeży imbir
– skórka otarta z 1 limonki

1. Suche składniki mieszamy ze sobą. Dodajemy utarty imbir (ilość zależna od preferencji – włókna, które pozostaną na wierzchniej części tarki odciskamy z soku, ale ich nie dodajemy) oraz skórkę ze sparzonej limonki.
2. Do ciasta dodajemy jajko oraz 2 żółtka, a także posiekane drobno masło.
3. Szybko wyrabiamy gładkie ciasto, w razie potrzeby można dodać odrobinę zimnego mleka.
4. Formujemy kulę, zwijamy w folię i odstawiamy do lodówki na 2 godziny.
5. Ciasto rozwałkowujemy cienko, podsypując je mąką. Wycinamy ciasteczka i pieczemy przez 20-25 min w piekarniku nagrzanym do 160 stopni.

Piernikowe ciasto marchewkowe

Listopad jest dziurawym swetrem, z którego prują się nitki niepokoju. Trzeba go łatać czułościami i ciastem, żeby posłużył do pierwszego śniegu, kiedy można będzie już wyciągnąć porządne, białe sploty.

Listopad jest najbardziej spiczastym miesiącem- i nie chodzi nawet o te jego twarde jedynki w podpisie. Wieże krakowskich kościołów są ostre bardziej niż kiedykolwiek, nakłuwają drapieżnie niebo – dlatego chmury przeciekają i moczą spiczaste na jesień nosy.

Miesiąc wykuty ze stali, z tymi swoimi wszystkimi rynnami i szynami. Hałaśliwe metalowe linie przecinają miasto w każdym kierunku, tworząc śliską i zimną pajęczynę. Nikt nie ma nawet siły, żeby się wyplątać.

Moje imię nie pasuje do listopada i cała czuję się nie na miejscu.
Wyjeżdżam. W miejsce, gdzie można brodzić w śniegu, jest jasno i wszystko iskrzy.
Kiedy wrócę, listopada już tu nie będzie.

Piernikowe ciasto marchewkowe

– 3-4 duże marchewki
– 2 i 3/4 szklanki mąki pszennej typ 550
– 1/3 szklanki mąki ziemniaczanej
– 4 jajka
– 180 g masła
– szklanka ciemnego cukru trzcinowego
– opakowanie cukru wanilinowego
– 2 łyżeczki sody
– 70 g suszonej żurawiny
– 50-70 ml ciemnego rumu


*
– cynamon mielony
– ziarna z 1 laski wanilii
– gałka muszkatołowej 
– imbir 
– goździki
– ziele angielskie
– pieprz różowy
– kardamon
– skórka otarta z pomarańczy


-200 g białej czekolady

1. Marchew myjemy, obieramy i ścieramy na tarce o drobnych oczkach. W razie potrzeby odciskamy trochę soku.
2. Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną pianę, żółtka ucieramy na puszystą masę z cukrami.
3. Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy sodę i utarte w moździerzu przyprawy (*proporcje i ilość wedle uznania. Można też dodać gotową przyprawę do piernika). Dodajemy marchew, żurawinę, rum oraz miękkie masło i miksujemy. Na sam koniec dodajemy jajka i mieszamy łyżką, aż wszystkie składniki się połączą.
4. Ciasto przekładamy do formy nasmarowanej masłem i posypanej mąką kukurydzianą. Pieczemy ok. 45 minut w temperaturze 180 stopni.
5. Wystudzone ciasto polewamy białą czekoladą rozpuszczoną w kąpieli wodnej.

Gęsina i Beaujolais nouveau

Akt I
Sielanka, francuska wioska pośród zboczy porośniętych winoroślami. Pomiędzy krzewami przechadza się urodziwa gęsiarka. „(…)Sznur gęsi, z których każda jak łódka się słania, / Sunie jak szereg znaków zapytania:”(L. Staff)
Za nią jak cień snuje się miłość.

Akt II
Wieczór. Pokój oświetlony zaledwie lampą naftową, ciężki, dębowy stół zastawiony kolacją dla dwojga. Listopad, czas otwierania pierwszych tegorocznych butelek wina. Wina, które przynosi odpowiedzi.

Kurtyna.

Pieczone udka z gęsi

– 2 gęsie udka (ok. 1 kg)
– 200 g klarowanego masła
– 2 łyżki miodu
– 2-3 ząbki czosnku
– sól 
– pieprz

Zalewa:

– 500 ml czerwonego wina ( Beaujolais nouveau, Bordeaux )
– 100 ml soku jabłkowego
– 2 garście świeżej, surowej żurawiny
– 2 liście laurowe
– 2 gałązki tymianku

1. Masło ucieramy z miodem, zmiażdżonym czosnkiem, solą i pieprzem. Nacieramy osuszone udka.
2. Udka układamy w naczyniu żaroodpornym. Zalewamy winem z sokiem jabłkowym, dodajemy tymianek i liście laurowe. Odstawiamy do lodówki na co najmniej 3 godziny.
3. Przed pieczeniem wystające kostki zawijamy w folię aluminiową. Gęsinę posypujemy surową żurawiną.
4. Udka pieczemy w 160 stopniach. Przez pierwszą godzinę pod przykryciem, przez kolejne półtorej godziny bez przykrycia, odwracając nóżki co pół godziny. Pieczemy przez dodatkowe 15 minut, by przypiec wierzchnią skórkę.

Konfitura z szalotek, żurawiny i wina


– 300 g świeżej żurawiny
– 3 szalotki
– 300 ml Beaujolais nouveau
– 3 łyżki miodu
– 2 łyżki masła
– 5 goździków
– sól

1. Szalotki obieramy, kroimy w piórka. Dusimy przez 2 minut na maśle. Dodajemy umytą żurawinę, miód, goździki i zalewamy winem.
2. Wino odparowujemy na małym ogniu, aż konfitura stanie się gęsta i miękka. Dosalamy do smaku.

Galette z jabłkami

Na chodnikach rozsypały się gwiazdozbiory jabłek. Na nagich gałęziach pozostały jeszcze nieliczne konstelacje dojrzałych owoców, spoglądające z góry na nieuchronną przepaść wilgotnych trawników.
Jadąc rowerem uprawiam mimowolny slalom, uważając równocześnie, by pamiętać o tym, że „tylko-nie-patrz-w-oczy-bo-się-zakochasz”, kiedy mijam przechodniów na bulwarach. Porozrzucani po przeciwnych brzegach rzeki, wszyscy spieszący się i piękni, zmoknięci, dążymy od jednej jabłkowej galaktyki do następnej. Po drugiej stronie Wisły uparcie trwa tajemniczy Salwator, zmurszały, pełen zakamarków i stryszków, w których mogło wydarzyć się wszystko albo zupełnie nic.
Kiedy horyzont zasnuwa się mgłą, czas wracać do domu poprzez te same okrągłe konstelacje i ścieżki o nierównych krawędziach.
W domu jest miłość.

Galette z jabłkami

Ciasto:
– 150 g mąki tortowej
– 150 g mąki pełnoziarnistej
– łyżka mąki ziemniaczanej
– 3 żółtka
– ok. 110 g masła
– 1 łyżka miodu
– ok. 2 łyżki ciemnego rumu
– ziarna z 1 laski wanilii
– szczypta soli morskiej

Jabłka:
– 3 kwaśne jabłka
– 2-3 łyżki ciemnego cukru muscovado
– cynamon mielony

1. Mąki mieszamy ze sobą. Dodajemy posiekane masło i szybko rozcieramy ze sobą. Dodajemy pozostałe składniki, wyrabiamy gładkie, elastyczne ciasto, starając się go nie ogrzać za bardzo.
2. Ciasto zawijamy w folię spożywczą i odkładamy do lodówki na 2-3 godziny.
3. Ciasto rozwałkowujemy na cienki okrągły placek, układamy na nim pokrojone w cząstki jabłka, posypujemy cynamonem i cukrem. Brzegi ciasta zawijamy ku środkowi.
4. Galette pieczemy przez ok.40 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.

Cinnamon rolls

Przemokły mi dziś czubki butów i zmarzły wszystkie palce. Szarość rozciągała się wszędzie tam, gdzie dochodzą linie tramwajowe, trzymając w mokrym i nieprzyjemnym uścisku całe miasto. Przed przenikającą wilgocią na chwilę można się schronić w kawiarni. Na przykład na równie popielatej jak deszcz ulicy Gołębiej. W wąskim barze pełnym drewnianych krzeseł, zamglonym tak jak i cały Kraków. Robotnicy remontujący uliczkę (dla zabawy chyba) zaczęli polewać wężem drzwi oraz mokre już od deszczu okna. Woda zaczęła się wdzierać do wnętrza. Nie tylko baru.

Tak bardzo, bardzo nie lubię deszczowej jesieni. Cieszyłam się ze słonecznych dni października, wiedząc, że listopad będzie nieznośny jak co roku. A dziś taka niespodzianka, przemoczone palce u stóp JUŻ teraz. Zamarzyłam po drodze o suchym i miękkim szlafroku. I o cieple drożdżowego ciasta.
Wracając, uzbierałam bukiet liści, pozwalając deszczowi spływać po włosach i twarzy.
W końcu za chwilę w domu miała wzbić się kojąca chmura cynamonu.
I zabulgotać, zasyczeć kawiarka, pełna gorącego i aromatycznego naparu.
Zestaw do przetrwania jesieni.

Cinnamon rolls (tortownica o średnicy 32 cm)
– 300 g mąki pszennej typ 550
– 150 g mąki pszennej typ 500
– 50 g drobnego cukru
– ok. 30 g cukru trzcinowego
– 40 g świeżych drożdży
– 2 jajka
– ok. 70 g masła
– 140 ml mleka 
– 2 kwaśne jabłka
– cynamon mielony
1. Drożdże zasypujemy łyżką cukru, czekamy aż się rozpuszczą. Mieszamy z łyżką mąki i 4 łyżkami ciepłego mleka. Odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 15 minut.
2. Mąki przesiewamy, dodajemy drobny cukier, jajka, rozpuszczone masło, ciepłe mleko oraz rozczyn drożdżowy. Wyrabiamy gładkie ciasto, formujemy w kulę. Odstawiamy pod przykryciem do wyrośnięcia na ok. 40 minut. 
3. Ciasto dzielimy na dwie części. Każdą z nich rozwałkowujemy, posypujemy obficie i równomiernie mielonym cynamonem i cukrem trzcinowym. Pokrojone drobno jabłka układamy na cieście i zwijamy ciasno. 
4. Rolki z ciasta tniemy nożem na równe kawałki. Układamy w tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia w odstępach 1,5 cm. Pozostawiamy do ponownego wyrośnięcia na 20 minut.
5. Ciasto pieczemy w piekarniku nagrzanym do 160 stopni przez 40 minut.
Lukier waniliowy
– 4 łyżki cukru pudru
– laska wanilii
– odrobina wody
1. Cukier przesiewamy, dodajemy ziarna zeskrobane z wnętrza laski wanilii. 
2. Do cukru dodajemy po pół łyżeczki wody i ucieramy. Czynność powtarzamy, aż uzyskamy satysfakcjonującą konsystencję. 
3. Gotowym lukrem od razu polewamy ostudzone ciasto.

Polędwiczki z musztardą z absyntem

Noce coraz częściej zasnute już są mgłą. Niektóre gęstą jak mleko. Światła czuwających latarni sączą się niespiesznie, sprawiając, że przemykające z rzadka lisy rzucają przedziwne, porozciągane cienie. 
Pomiędzy godziną trzecią a czwartą nie widać już właściwie nic i ważne, żeby nie zostawić gdzieś przypadkiem dłoni, tak jak to się zdarza chociażby z parasolem albo częścią duszy. Na dłonie trzeba teraz szczególnie uważać – świat kończy się tuż za ich krańcem w takie noce.
Noce mglistych prawideł, noce Degas’a i Toulouse-Lautrec’a. Noce cieni i widm, oparów opalizującego absyntu, jego płomieni i wina.

Zielone wino tli się w kieliszkach, które same znajdują drogę do rąk. Krystaliczne, przejrzyste w smaku pozwala na swobodne snucie tych wszystkich historii, o winnicach i o mgle, o podróżach i o przylądkach, na których poznało się siebie. Albo utraciło albo odnalazło. Vinho Verde Suprerior Avesso jest świeżym tchnieniem, winem, które chcemy, żeby nam ciągle nalewano.
Pełne jabłkowych nut, zielonych i ziołowych. Tych, przy których tańczymy z przyjemnością i lawirujemy pomiędzy rzeczywistością a marzeniami. 

W daniu, które proponuję Wam dzisiaj, jest wiele magii. Wino lub absynt są jego nieodzowną częścią. Jeden z najważniejszych składników, absyntową musztardę, przywieźliśmy z Francji. Jechaliśmy do Rocamadour – tak, tego skalnego miasta, które nosi imię jak synek Magi z „Gry w klasy” Cortazara, kiedy natknęliśmy się na niewielki sklepik z lokalnymi produktami. Zielone wino z Casa Eulalia będzie komponowało się idealnie z marynatą mięsa poprzez swoje ziołowe nuty i z sałatką z jabłek i fenkułu.

Polędwiczki z musztardą z absyntem ( dla 2 osób )

– 400 g polędwicy wieprzowej
– 4 łyżki musztardy z absyntem 
– cukier trzcinowy 
– surowy boczek, pokrojony w cienkie plastry
– sól
– pieprz zielony, młotkowany
1. Polędwicę oczyszczamy z błon, smarujemy musztardą z absyntem, wymieszaną z łyżką cukru, soli i pieprzu. Szczelnie obwijamy plastrami surowego boczku. Odstawiamy na 3 godziny do lodówki.
2. Polędwicę układamy w naczyniu żaroodpornym. Pozwalamy jej osiągnąć temperaturę pokojową. Pieczemy w 180 stopniach przez maksymalnie 20 minut. (Polecam 15 minut- jednak jeśli ktoś się obawia, może ten czas nieco przedłużyć)
3. Przez kolejne 5 minut pieczemy polędwicę pod górną grzałką, by boczek się zrumienił i stał się chrupiący. 
4. Polędwicę odstawiamy do odpoczęcia na ok. 7 minut. Następnie kroimy w plastry o grubości 2 cm.
Sałatka z fenkułu i jabłka

– 1 fenkuł
– 1 jabłko Granny Smith
– 1 łyżka musztardy z absyntem
– 1 łyżka oliwy
– 1 łyżka soku z limonki
– sól

1. Musztardę, oliwę, sok z limonki i sól ucieramy na emulsję. 
2. Fenkuł i jabłko kroimy w jak najcieńsze, niemal przezroczyste paski. 
3. Tuż przed podaniem mieszamy fenkuł i jabłko z emulsją. 

Groszek

Nigdy nie wiadomo, co może wpłynąć na całe nasze życie. A może być to nawet maleńki, kruchy groszek. 
Niepozorne wydarzenia tworzą trwały splot, ścieg jest drobny, a każde oczko pozwala mi zrozumieć, dlaczego jestem w tym a nie innym miejscu. Pierwsze oczko – rwanie groszku w czasie wakacji z poletek porozrzucanych po łące. Drugie oczko – Dziadek przynosił rano groch, bób i fasolę w koszyku zrobionym z podwiniętego, szarego swetra. Trzecie oczko – moja Mama, niewiele starsza ode mnie teraz, maluje mój portret, kiedy łuskam groszek. Mam siedem lat. Nie wiem jeszcze, jak potoczą się te zielone ziarenka kolejnych lat. Co z nich wykiełkuje w wysokiej trawie.
Kolejne oczka to bukiet pachnącego, liliowego groszku, ostatni, jaki dostałam od Dziadka. Kolejny bukiecik stał na stoliku w La Petite France w Krakowie, gdzie poszliśmy na wino niedługo po naszym ślubie. Byłam w malinowej sukience, ze wstążką na nadgarstku. Następny szalenie wonny bukiet kupiłam sama na Placu Nowym; stał się przyczynkiem do rozmów w tramwaju i cukierni – spotkani przypadkowo obcy są mili i po prostu sami potrzebują uroczych drobnostek, by przypomnieć sobie o życzliwości.

Małe, groszkowe punkty orientacyjne. Ziarenka milowe. Dzisiaj na spacerze zagłębiłam dłonie w groszkowych pnączach, które pospiesznie obwijały się wokół moich palców. Dobrze, że jestem tu, gdzie jestem. Łuskam dalej.

Krem z zielonego groszku

– 500 g ziaren zielonego groszku (świeżego lub mrożonego)
– 250 g strąków groszku cukrowego
– 5 młodych marchewek
– 2-3 szalotki
– pęczek kolendry
– 750 ml esencjonalnego bulionu 
– 250 ml mleka kokosowego / śmietanki 30%
– 4 łyżki masła
– 4 liście laurowe
– gałka muszkatołowa 
– pieprz czarny
– sól 

1. Obrany groszek gotujemy do miękkości w bulionie. Miksujemy. 
2. Szalotki i marchewki pokrojone w cieniutkie krążki dusimy na maśle z dodatkiem liści laurowych. 
3. Do kremu dodajemy szalotki, marchew i surowe strąki groszku cukrowego. Gotujemy 10 minut. 
4. Zupę zaprawiamy mlekiem kokosowym lub śmietanką, doprawiamy do smaku gałką muszkatołową, pieprzem i solą. Podgrzewamy razem przez 5 minut, nie doprowadzając do wrzenia. 
5. Przed samym podaniem krem mieszamy z dużą ilością posiekanej kolendry. 

O fasoli

„O, łuskamy fasolę, można by powiedzieć, pan jest, ja jestem, a przecież czujemy w rękach każdego strąka, każde ziarnko, które z tego strąka wyłuskamy. Mimo to ważniejsze jest, jak pan mnie, a ja pana wyobrażamy sobie, jak ja siebie wobec pana sobie wyobrażam, a pan siebie wobec mnie. To, że się widzimy, że łuskamy, nie jest niczego dowodem. Za mało byłoby, gdybyśmy tylko łuskali, abyśmy mogli doznawać tego, że łuskamy. Nasze wzajemne wyobrażenia siebie nadają dopiero wymiar temu, że łuskamy. Jak nadają wszystkiemu. Nawet powiem panu, według mnie, dopiero to, co wyobrażone, jest prawdziwe.” (W. Myśliwski „Traktat o łuskaniu fasoli”)
Gigandes plaki:

– 0,5 kg świeżej fasoli jaś lub yigandes
– 6 dojrzałych pomidorów
– 2 cebule
– łyżka miodu
– świeży tymianek
– oliwa z oliwek
– 2 łyżki przecieru pomidorowego
– sól
– pieprz 

1. Fasolę gotujemy w osolonym (nie, nie stwardnieje) wrzątku do miękkości. Świeża fasola nie wymaga wcześniejszego moczenia i gotuje się krócej, niż suszona i ma delikatniejszą skórkę.
2. Cebulę kroimy w drobną kostkę, podsmażamy na oliwie, aż będzie złota. Dodajemy łyżkę miodu i na małym ogniu karmelizujemy. 
3. Do cebuli dodajemy posiekane pomidory i dusimy na małym ogniu przez 10 minut. Pod koniec dodajemy przecier pomidorowy, doprawiamy solą, pieprzem i posiekanym tymiankiem.
4. Fasolę mieszamy z sosem, przekładamy do żaroodpornego naczynia i zapiekamy przez ok. 30 min w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. 
Fasola w śmietanie:
– 0,5 kg świeżej fasoli jaś lub yigandes
– 4 szalotki
– 100 g chorizo
– 300 ml śmietany 18% lub 22% niehomogenizowanej 
– pęczek świeżej szałwii
– liście laurowe
– 1 łyżka miodu
– 5 łyżek masła
– sól
– pieprz
1. Fasolę gotujemy w osolonym wrzątku do miękkości. Świeża fasola nie wymaga wcześniejszego moczenia i gotuje się krócej, niż suszona i ma delikatniejszą skórkę.
2. Szalotki kroimy w cienkie plasterki, podsmażamy na 3 łyżkach masła z liśćmi laurowymi, aż się zezłoci. Dodajemy łyżkę miodu i na małym ogniu karmelizujemy. 
3. Chorizo kroimy w cieniutkie plasterki, podsmażamy na suchej patelni, aż będzie chrupiące.
4. Szałwię podsmażamy szybko na łyżce klarowanego masła, aż stanie się szklista i krucha. Natychmiast wykładamy na ręcznik papierowy. 
5. Szalotki, chorizo, fasolę i łyżkę masła mieszamy i smażymy razem na patelni przez 3 minuty, nie mieszając. Po tym czasie powoli dolewamy śmietanę, doprawiamy solą i pieprzem, dusimy razem przez kilka minut na małym ogniu. 
6. Gotowe danie przybieramy dużą ilością smażonych liści szałwii. 

Dyniowe gnocchi z szałwią i gruszkami

Ciepło to jest słówko w pierwszej dziesiątce moich najważniejszych słów-symboli. Ciepło wzajemnego przytulania i tulenia kotków, piesków, króliczków i całej chmary innych cudowności. Domowe ciepło, bezpieczne i spokojne. Ciepło miękkich swetrów, pierzyn, puszystych szlafroków i filiżanek wypełnionych po brzegi gęstą czekoladą (nie trudno się domyślić, że już nie mogę się doczekać zimy). I każdy inny rodzaj ciepła, który ogrzewa dłonie i serce.

No, to grzejemy piekarniki! W moim ostatnio lądują dzikie ilości warzyw: kilogramy nabrzmiałych pomidorów, pękate i ciemne bakłażany, kolorowe papryki, subtelne szalotki, główki czosnku, bulwy, korzenie, kremowe dynie i ziemniaki… Nic nie robi warzywom tak dobrze, jak pieczenie. Smaki się kondensują, a cukry karmelizują. Poza tym, wkładając do pieca warzywa i czekając, aż będą gotowe, zyskujemy czas na poczytanie książki lub ulubionego magazynu, opierając się plecami o ciepły piekarnik.

Lekkie dyniowe gnocchi z gruszkami to moje jesienne comfort food, otulające, rozpływające się w ustach. Koniecznie podsmażane na maśle! Przepis opiera się głównie na pamięci oka i wyczuciu w dłoniach. Im więcej ciepła włożycie w przygotowanie, tym większe ukojenie przyniesie jedzenie. W trakcie przygotowania sami wyczujecie, co jeszcze należy dodać.

Mówiąc o comfort food – wato by wprowadzić do słownika pojęcie „comfort wine”. Takim jest tegoroczne vinho verde Plainas. Pije się je przyjemnie, jest lekkie i ma w sobie niewymuszony wdzięk. Delikatnie cytrynowe, nieco tropikalne smaki sprawią, że wino przypadnie każdemu do gustu – to trunek niezobowiązujący, pasujący do spokojnego wieczoru i odprężenia.



Dyniowe gnocchi z szałwią i gruszkami

Gnocchi:
– 6-7 sporych ziemniaków
– 1 dynia hokkaido lub piżmowa (inne odmiany byłyby zbyt wodniste)
– mąka pszenna typ 00
– 3 jajka
 oliwa z oliwek
– masło
– sól
– chilli 
– pieprz

1. Dynię kroimy na 8 części, usuwamy gniazdo nasienne, skrapiamy oliwą, oprószamy solą i pieczemy do miękkości w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
2. Ziemniaki myjemy dokładnie, podgotowujemy w mundurkach przez 10 minut, następnie pieczemy w piekarniku do miękkości.
3. Jeszcze gorące, obrane ziemniaki i miąższ z dyni przepuszczamy przez praskę. Przyprawiamy do smaku i odstawiamy do ostygnięcia.
4. Masę dzielimy na 4 części, jedną część odkładamy i wypełniamy ją przesianą mąką. Wyrabiamy ciasto dokładnie.
5. Białka ubijamy na sztywną pianę, żółtka ucieramy na puszysty krem. Delikatnie mieszamy z ciastem.
6. Formujemy gnocchi. Można podsypywać je mąką, by się nie kleiły. 
7. Kluseczki gotujemy partiami w osolonym wrzątku z dodatkiem oliwy przez ok. 3 minuty od wypłynięcia na wierzch.
8. Odcedzone gnocchi pozostawiamy do wystygnięcia, podsmażamy na maśle przed podaniem.
Gruszki:

– 3 twarde gruszki
– 100 g masła
– 2 łyżki miodu
– 3 liście laurowe
– sambal oelek
– sól
– pieprz
1. Gruszki obieramy, kroimy w dużą kostkę. 
2. Gruszki dusimy do miękkości na maśle z dodatkiem miodu, sambalu, liści laurowych, soli i pieprzu.
3. Gruszkami oraz powstałym sosem polewamy gnocchi. 
Szałwia: 

– pęczek szałwii
– masło
1. Osuszoną szałwię smażymy przez 30 sekund na maśle, aż stanie się przeźroczysta i chrupiąca. Osączamy na ręczniku papierowym.

2. Szałwią posypujemy gotowe danie.