Blog

Focaccia

Potrzebuję otwartej przestrzeni, żeby mnie pomieścić, każdy z moich osobistych lasów, każdą moją porę deszczową i zstępujące mgły. Naokoło musi być cisza, żebym spokojnie podlewała przedziwne ogrody, odkrywała pojedyncze rośliny pośród pospolitych ptasich rdestów. Codziennie odbywam podróże w miejsca od siebie odległe, o nieznanych kształtach i dźwiękach.
Jednak bywa, że otaczający szum jest zbyt dotkliwy, wpada nieproszony, zatrzaskuje okiennice wyobraźni i rozrzuca mi myśli. Muszę je później zbierać pojedynczo, zanosić niespokojne do ich legowisk, muszę zająć ręce, muszę piec chleb.
Czasami trzeba uciszyć te wszystkie puszczyki, karmiąc je prosto z dłoni ciepłymi jeszcze okruchami.

Focaccia
– szklanka mąki pszennej typ 00
– szklanka mąki pełnoziarnistej
– 3/4 szklanki mleka + 2 łyżki 
– 6-7 łyżek oliwy extra virgine + oliwa do polania
– 20 g świeżych drożdży
– łyżka cukru
– ok. 100 g czarnych oliwek
– sól morska
– świeże oregano / rozmaryn 
1. Drożdże mieszamy z cukrem, aż się rozpuszczą. Ucieramy z łyżką mąki i 2 łyżkami ciepłego mleka. Odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 15 minut.
2. Mąki przesiewamy, dodajemy wyrośnięty zaczyn, oliwę, sól i ciepłe mleko. Wyrabiamy gładkie ciasto, ostawiamy do wyrośnięcia pod przykryciem na godzinę. 
3. Wyrośnięte ciasto formujemy w kulę, odstawiamy do wyrośnięcia na kolejną godzinę. 
4. Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Układamy na niej ciasto, formujemy placek i na wierzchu układamy oliwki. Odstawiamy do wyrośnięcia na 40 minut. 
5. Piekarnik nagrzewamy do 220 stopni, placek pieczemy przez ok. 25 minut. 
6. Focaccię rwiemy na kawałki, podajemy posypaną świeżymi ziołami i polaną oliwą. Idealnie pasuje kozi ser. Najlepiej!

Sentymentalne ciasteczka z wiśniami

Obrazki z Wyspy Wieś

Pod rozległym orzechem pomiędzy ogródkiem a dawnym ogrodem warzywnym mieszkają kocięta: szare z białym nosem, prążkowane w kolorze młodej marchwi i jedno piegowate, które wygląda zupełnie jak jeż. Zakradają się do Starego Domu, wślizgują pod wypaczonymi drzwiami. Rozpływają się w nim jak duchy. Może siedzą w piecu chlebowym. Albo na strychu – łapkami rozciągają włóczkę światła przeciskającego się przez dziurawy dach.
Na ganku stoją emaliowane niebieskie miednice z obtłuczonymi brzegami. Pełne miękkich, słodkich wiśni. Drylowanie wśród os nudzi mnie już po chwili, ale chłopcy dzielnie spędzają wieczór wyjmując pestki z owoców. Kiedy Babcia nie widzi, rzucamy się wiśniami. Na skórze mamy dzikie obrazki, mapy lata.
Babcia gotuje słoiki w wielkich garnkach. Woda leniwie bulgocze, zupełnie jak w pobliskim źródle. W upale wysechł czarny bez, jego owoce smętnie zwisają z gałęzi, ale jeżyny wyjątkowo obrodziły. Wszystko jest tutaj zrobione z baniek, kółek i kulek. Miliony kropek, które po połączeniu tworzą pajęczynę, z której nie sposób się wyplątać. 
*Przy zdjęciach asystowali: Antek, Staś i Kuba

Kruche ciasteczka z wiśniami (18 całkiem dużych sztuk)
– 250 g mąki krupczatki
– 2 łyżki mąki ziemniaczanej
– 3 żółtka
– 200 g masła
– 100 g drobnego cukru
– esencja waniliowa
– wiśnie (tyle, ile ciasteczek)
– szczypta soli
1. Mąki przesiewamy, dodajemy żółtka, posiekane na kawałki masło, cukier, sól, esencję waniliową.

2. Ciasto na początku siekamy nożem, następnie szybko wyrabiamy uprzednio wychłodzonymi lodem dłońmi.

3. Z gładkiego ciasta formujemy walec, zawijamy na folię i wkładamy do lodówki na 2-3 godziny.
4. Ciasto kroimy na 18 plastrów. Układamy na blasze, na środku ciasteczek robimy wgłębienie i wkładamy wydrylowaną wiśnię. Można posypać też cukrem wanilinowym po wierzchu.
5. Ciastka pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 10 minut.

Ciasto malinowe

Wstążka ulicy obrzeżona starymi, wielkimi lipami. Wątłe światło latarni, przy którym gromadzą się pudrowe ćmy o futrzanych ciałach. Spanie na dworze i wezbrane nad domem Perseidy ścigające się po niebie z nietoperzami.
Zakurzone stopy i omszony, cienisty dom z młodości Prababci. Raz jeszcze opustoszałe ciemne pokoje zapachniały ciastem.
Wyspa Wieś toczy się nieutrudzenie, nie zauważając czasu ani nas. Dziwią się tylko stare pająki, którym przesuwamy pajęczyny, by znowu postawić talerze na zapomnianym stole. 

Ciasto malinowe
– 5 jajek
– 220 g mąki typ 550
– 3 łyżki mąki ziemniaczanej
– 100 g masła
– 180 g drobnego cukru
– 4 garście malin
– skórka otarta z 1 cytryny / esencja waniliowa
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia
– szczypta soli
1. Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną pianę z odrobiną soli, żółtka ucieramy na puch z cukrem. 
2. Mąki przesiewamy, dodajemy miękkie masło, proszek do pieczenia, skórkę lub esencję waniliową oraz maliny. Mieszamy łyżką. Dodajemy jajka, mieszając ciasto delikatnie. 
3. Ciasto przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, z grzaniem od dołu przez ok. 45 minut. Sprawdzamy stopień wypieczenia patyczkiem – jest gotowe, gdy będzie suchy. 
4. Formę z gorącym ciastem spuszczamy na podłogę z wysokości kolan, następnie odstawiamy do ostygnięcia. 

Małopolski Apetyt Lato

Oddajemy w Wasze ręce letni numer magazynu Małopolski Apetyt. W środku odnajdziecie pomidorowe szaleństwo, wybierzecie się do Tyńca i Ojcowa, a na koniec dnia ochłodzicie się drinkami lub lemoniadą. Zachęcam do spaceru po łące, by zebrać dzikie kwiaty i przygotować z nich pyszności. Może skusicie się też na ukręcenie domowych lodów?

Do tego wydania przygotowałam dział sezonowe – korzystajcie z letnich warzyw i owoców, dopóki są dostępne!

Czereśniowe tiramisu

Kiedy po raz pierwszy przyjechaliśmy razem do Krakowa, rozpoczęłam czarowanie i oswajanie jego przestrzeni: na kolanach trzymałam wiersz-mantrę, słowa-koty Harasymowicza, które głaskałam całą drogę.
„Przyniosła tyle piwonii
i wszystkie w tym upale 
jak śnieg czyste i białe” (J.Harasymowicz Bukiet piwonii)
Wypuszczone z moich rąk, rozpierzchły się po uśpionej ulicy Różanej, a później chodziły coraz dalej i pewniej. Dziś po swoich powrotach wylegują się na naszym parapecie, mrucząc setki wierszy. 
Budujemy życie z piwonii, baldachimy pierzastych kwiatów, przestworza wirujących migotliwie płatków. Pośród rozczochranych sennie bukietów budujemy dom.
Ten przepis zdecydowanie nie jest ortodoksyjny! Nie ma w nim kawy, żółtek, biszkoptów. Niemniej uwielbiam wszelkie wariacje na temat tiramisu: odświeżające z limoncello i zestem, letnie z malinami i likierem jeżynowym, nocne z whisky, orzechami oraz suszonymi figami. Tym razem zapraszam na tiramisu o smaku czerwcowego popołudnia.

Czereśniowe tiramisu

– 200g ciasteczek amaretti 
– kirsch
– czereśnie
– 400 g mascarpone
– 250 ml śmietanki 30%
– cukier wanilinowy
– 2 łyżki cukru pudru
– 2 łyżki liofilizowanych wiśni

1. Śmietankę ubijamy z cukrem wanilinowym. Mieszamy ostrożnie z mascarpone.
2. W naczyniu układamy warstwę ciasteczek, skrapiamy kirschem, układamy na nich połówki czereśni i krem z mascarpone. Warstwy przekładamy do zużycia wszystkich składników.
3. Liofilizowane wiśnie miksujemy na proszek z cukrem pudrem. Posypujemy wierzch tiramisu.
4. Tiramisu chłodzimy przez przynajmniej 2 godziny przed podaniem.

Truskawki i bez pod kruszonką

Znowu nocne niebo popękało jak skórka gorącego chleba pod naciskiem palców. 

Pościel wykipiała od czerwcowego upału poza granice łóżka. Chmurna falanga napierała na okno, które udomowiony tygrzyk usilnie próbował łatać. Rozkruszyłam się całkowicie, podążając za każdym z osobna z burzowych rozbłysków pod powiekami. I tylko senny pocałunek na moim karku mógł przywrócić odrobinę spokoju, rozproszyć czujne fantazmaty spod nocnego sklepienia. Spiętrzony i wzburzony mrok umknął przed rozsypującym się po sypialni jak migotliwe konstelacje bzu miarowym oddechem. Jesteś? Jestem.





Truskawki i bez z kruszonką

– 1 kg truskawek
– 5-6 baldachów czarnego bzu


– 100 g zimnego masła
– 120 g mąki pszennej
– ok.90 cukru trzcinowego
– szczypta soli 

1. Truskawki myjemy, osuszamy, odrywamy szypułki i kroimy na kawałki.
2. Bez oczyszczamy, odrywamy kwiatki i mieszamy z truskawkami. Nakładamy do kokilek. Można też dodać trochę masła do każdej.
3. Masło rozcieramy z mąką, cukrem i odrobiną soli. Gdy ciasto będzie miało strukturę kruszonki, rozsypujemy je na płasko w naczyniu i wstawiamy na 15-20 minut do zamrażarki.
4. Zimną kruszonką posypujemy truskawki, zapiekamy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, aż ciasto będzie złote (około 20 minut).

Mì Quảng. Praga

Kiedy po raz pierwszy stanęliśmy na balkonie apartamentu w Vinohradach, zachodziło już słońce. Po dachu po drugiej stronie podwórka wypełnionego kwitnącą surmią spacerowali ludzie – praskie koty. Pod płynnym, karmelowym niebem splątało się wiele ścieżek i cieni: Kundery, Muchy, Kafki, a i Appolinaire gdzieś przemykał. 
Księżyc miodem ocieka na ustach szalonych 
Żarłoczne są tej nocy ogrody i domy 
Gwiazdy do pszczół tańczących stały się podobne 
Przelewa się w altanach złote światło miodne (G.Appolinaire Światło księżyca)

Nazajutrz obudziliśmy się na przestrzał przeszyci ptasim śpiewem z przyległych do kamienicy Havlíčkovy’ch sadów. Przestrzenie mieszkania białego jak z powieści Oscara Wilde’a wypełniły się po same kąty miękkim światłem.
Mijaliśmy się z uśmiechem dziecka z klonowym noskiem, z uśmiechem pani z niewielkim trójkątem na karku w jasnym Monoloku, z uśmiechem barwnych biegaczy pokrych holi.

Nie traćcie czasu na wydmuszkę Starego Miasto lub inne turystyczne wizytówki. Są tam wyłącznie budynki. Nie znajdziecie tam niczego poza zgiełkiem, przaśnością i rozbłyskami wypolerowanych rynien oraz fleszy. Turystyczna Praga nie różni się niczym od innych europejskich stolic; ci sami mnisi Kriszny tańczą pośród sprzedawców baniek i kryształów, ten sam jest nawet zapach wyziewów metra i zupełnie niezabawne pozy przechodniów pozujących z każdym napotkanym artefaktem. Na próżno szukać tam mrocznej alchemii i bohemy.

Soczystość biega rozpasana po ulicach Vinohradów pachnących akcjami i kwitnącymi lipami. W zaułkach toczy się codzienne-conocne życie, w piwnicach stroiciele instrumentów z pasją grają na powierzonych im jak cudze kochanki gitarach. Alchemiczne tynktury rozlewają się cieniem po chłodnych wzgórzach.


O kuchni w Pradze:
Jeśli Wasze wyobrażenie o kuchni czeskiej opiera się na obrazie knedlików, golonek i kiełbas popijanych piwem, to Praga je sprostuje. Gdy tylko wyplączecie się z pozorów i mitów „miejsc obowiązkowych do odwiedzenia” (które wcale takie zazwyczaj nie są), otrzymacie lekkie, przepiękne talerze z reinterpretowaną klasyką kuchni czeskiej lub dania etniczne i fusion. Restauracje z nieprawdopodobną wprawą i urokiem korzystają z dobrodziejstwa sous-vide, sięgają po najnowsze techniki i aromaty ze wszystkich stron świata. Kucharze są artystami, nierzadko podającymi kuchnię autorską, magiczną, piękną. No i to cudowne czeskie wino… Kultura i świadomość kulinarne przewyższają te znane z polskich miast o głowę.

Co więcej, Praga ma drugi smak Azji. Pełno tu niewielkich sklepików z niemożliwymi ziołami, warzywami, składnikami, których prawdopodobnie nie widzieliście nigdy wcześniej. I temu również nie mogłam się oprzeć.

Mì Quảng z okrą, wąkrotą i cielęciną

Wywar:


– 700 g żeberek wieprzowych
– 4 łyżki sosu rybnego
– 1 łyżeczka pasty krewetkowej
– 3 szalotki
– 3 ząbki czosnku
– cukier palmowy


Makaron:


– 350 g szerokiego makaronu ryżowego
– 7 cm kłącze kurkumy


– 150 g groszku cukrowego
– 200 g świeżej okry
– pół pęczka wąkroty
– 2 gałązki mięty / kolendra / tajska bazylia
– czarny sezam / papier ryżowy z sezamem
– 3-4 łyżki orzeszków ziemnych
– olej ryżowy
– sól
– pieprz


Mięso:


– 300 g udźca cielęcego
– olej ryżowy

1. Żeberka opalamy. Wszystkie składniki bulionu przekładamy do zimnej wody i gotujemy przez ok.3 godziny na bardzo wolnym ogniu. W razie potrzeby dolewamy wody. Gotowy bulion przecedzamy.
2. Okrę kroimy na połówki (lub plasterki). Smażymy na rozgrzanym oleju razem z umytym groszkiem. Doprawiamy solą i pieprzem.
3. Wąkrotę i zioła siekamy.
4. Mięso w temperaturze pokojowej smażymy na mocno rozgrzanym oleju z każdej strony, aż się stanie się złote. W zależności od grubości czas smażenia to ok. 2-3 minuty na stronę. Mięso przekładamy do miski, przykrywamy folią aluminiową i odstawiamy na 10 minut. Następnie kroimy. 5. Makaron ryżowy gotujemy razem z kurkumą ok.4 minuty, by go zabarwić. Odcedzamy.
6. Makaron przekładamy do misek, zalewamy gorącym bulionem. Nakładamy na wierzch warzywa, orzechy, zioła i mięso. Posypujemy czarnym sezamem lub tradycyjnie podajemy z krakersami ze smażonego papieru ryżowego.

Tarta jogurtowa z rabarbarem i truskawkami

Zasypiam z twarzą zwróconą do okna. Chłód szyby dzieli mnie od północy. Nie jestem pewna, czy to ja spoglądam na obrazy, czy sama nimi jestem, zamknięta w witrynie snu.
Cienki, ciemny jedwab nieba jest naciągnięty na blejtram nocy do granic możliwości. Rozrywa się i strzępi, dziurawiony szafranowymi błyskawicami. Petrichor wybudza powietrznych ludzi, unosi somnambulików, wywabia bezsennych.
Wszyscy jesteśmy w czasie burzy onirycznymi chmurnikami, szukającymi schronienia. Zwinięci jak piąstki młodych liści rabarbaru, wyglądamy za okna niespokojni.
Poruszeni pogańskim malarstwem Mokosz, zaciskamy powieki raz po raz, zanurzając się coraz bardziej w powidoki.
Burza ustaje.

Tarta jogurtowa z rabarbarem i truskawkami

Ciasto kruche:


– 1 i 1/4 szklanka mąki pszennej typ 450
– 1/4 szklanka mąki ziemniaczanej
– 180 g zimnego masła
– 30 g cukru wanilinowego
– 5 żółtek

1. Mąki przesiewamy, łączymy z cukrem i żółtkami.
2. Dodajemy posiekane masło. Osuszonymi i wychłodzonymi w zimnej wodzie dłońmi szybko zagniatamy ciasto, aż będzie gładkie.
3. Ciasto zawijamy w folię i odstawiamy do lodówki na minimum 3 godziny.

Masa: 


– 600 ml gęstego jogurtu greckiego
– 1,5 opakowania budyniu truskawkowego
– 5 białek 
– 4 łyżki drobnego cukru
– szczypta soli

4. Białka ubijamy na sztywną pianę razem z solą i stopniowo dodajemy cukier.
5. Łączymy jogurt i proszek budyniowy, dodając do nich ubite białka, mieszając łyżką, aż masa stanie się jednolita.

Rabarbar:


– 4 łodygi rabarbaru
– syrop poziomkowy

6. Łodygi rabarbaru myjemy, obieramy z zewnętrznych włókien. Kroimy na ok.10 cm kawałki, układamy w głębokim naczyniu i zalewamy syropem poziomkowym. Pozostawiamy na minimum 3 godziny.
7. Rabarbar odsączamy, kroimy na równe plasterki.

8. Tortownicę smarujemy masłem, układamy w niej rozwałkowane ciasto.
9. Ciasto podpiekamy przez ok. 10 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
10. Na ciasto wylewamy masę, na wierzchu układamy plastry rabarbaru. Pieczemy przez ok. godzinę i 15 minut w 170 stopniach, bez termoobiegu.
11. Ciasto pozostawiamy na 10 minut w uchylonym piekarniku, następnie wyjmujemy i pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia.

Krem śmietanowy:


– 400 ml śmietany 30%
– łyżeczka maltodekstryny
– 2 łyżki cukru pudru
– sok z połowy limonki
– esencja waniliowa


12. Mocno schłodzoną ubijamy z dodatkiem soku z limonki. Następnie dodajemy pozostałe składniki i delikatnie mieszamy. Krem nakładamy na tartę, dekorujemy pokrojonymi truskawkami.

Tort bzowy

Miękkie i chłodne ciała bzu przelewają się przez ogrody, tworząc majowe jaskinie odurzenia. Mięsiste języki liści liżą twarz, kiedy przedzieram się do wnętrza krzewów, do cienistego zacisza. Bez jest zwierzęciem mistyków, hipnotyzującym wonią, zstępującym ze wzgórz wieczornym fioletem. Skradającym się chmarami, niespostrzeżenie potrafi zawładnąć człowiekiem jak amor, który nakazuje zakochać się w maju.

Wróżba na pomyślność: odnalezienie pięciopłatkowego kwiatu. Należy go niezwłocznie połknąć. Należy niezwłocznie być szczęśliwym.






Tort bzowy ( tortownica o średnicy 21 cm)


Cukier bzowy


– 6 szklanek (przez 3 dni x 2 szklanki) kwiatów fioletowego bzu
– 2 szklanki drobnego cukier

Ciasto


– 5 jajek
– 160 g mąki pszennej typ 550
– 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
– 70 g masła
– ok. 100-120 g cukru bzowego
– * pół łyżeczki proszku do pieczenia 
– sól


Krem


– 800 ml śmietanki 30%
– 1 – 1,5 filiżanki malin
– 4-5 łyżek cukru bzowego
– łyżeczka żelatyny

1. Przebrane, suche kwiaty bzu zasypujemy cukrem i przekładamy do słoika. Wstrząsamy i odstawiamy do lodówki na dzień.
2. Po dobie przesiewamy cukier i dodajemy świeże kwiaty. Czynność powtarzamy przez trzy dni. Cukier powinien przypominać w strukturze drobny, wilgotny piasek.
3. Cukier przesiewamy, dokładnie suszymy.

3. Białka oddzielamy od żółtek. Białka ubijamy na bardzo sztywną pianę ze szczyptą soli, żółtka ucieramy na puch z cukrem.
4. Mąki przesiewamy, opcjonalnie dodajemy proszek do pieczenia i wlewamy roztopione, wystudzone masło.
5. Do mąki stopniowo dodajemy jajka, mieszając delikatnie, napowietrzając, aż do połączenia się składników.
6. Ciasto przelewamy do natłuszczonej i posypanej mąką tortownicy i pieczemy przez ok. 40 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
7. Ciasto pozostawiamy przez 10 minut w uchylonym piekarniku, wyjmujemy, studzimy całkowicie.
8. Ciasto kroimy na 3 blaty: delikatnie nacinamy poziomo w dwóch miejscach w równych odstępach, następnie obwiązujemy nitką w miejscu nacięcia i krzyżując ją oraz pociągając, uzyskamy równy blat.

9. Mocno schłodzoną śmietanę ubijamy na sztywno, stopniowo dodając cukier.
10. Maliny zgniatamy tak, by uzyskać jak najwięcej soku. Dodajemy żelatynę rozpuszczoną w odrobinie gorącej wody.
11. By uzyskać efekt ombre, do śmietany dodajemy 1/3 malin, dzielimy masę na 3 części, przy czym jedna powinna być większa. Nakładamy część masy na pierwszy blat, przykrywamy kolejnym. Do pozostałej śmietany dodajemy kolejne 1/3 malin i nakładamy na kolejne piętro tortu. Następnie dodajemy pozostałe maliny i smarujemy tort po wierzchu i bokach, wygładzamy packą.
12. Tort chłodzimy w lodówce przynajmniej 3 godziny i wyjmujemy go bezpośrednio przed wyjęciem.