Blog

Tort poziomkowy z musem – bez pieczenia

Dni naszych imion nie są od siebie odległe – w sam raz, żeby stworzyć ozdobną ligaturę, pomost pomiędzy czerwcem a lipcem.

Podróżując układamy imieninowe anagramy, jedynym pewnikiem jest A, pozostałe punkty są tylko mglistą sugestią kierunku. Zatrzymujemy się dla magii światła, wciągają nas zawiłości międzyleśnych dróżek. „Zabytek” i „atrakcja” nigdy nie wydają się być warte uwagi. Opatrzone i oblężone obrazki miernie wypadają przy opuszczonym jak łupinka domu z drzewem po środku, pastwisku brzmiącym błękitnymi dzwonkami karpackimi i miękkimi chmurami owiec.

A tam, gdzie nie ma ludzi, najpiękniej pachną poziomki. 

Imieninowy tort poziomkowy

– ok. 50 g biszkopcików
– 250 ml mleka 
– 600 ml śmietanki 30%
– 2 galaretki poziomkowe 
– 300 g truskawek
– 150-200 g poziomek
– sól
– *cukier

1. Odsypujemy 5 łyżeczek galaretki i mieszamy z 3/4 szklanki gorącej wody.
2. Dno tortownicy obkładamy biszkoptami, zalewamy połową galaretki. Układamy połówki truskawek.
3. Mleko podgrzewamy, dodajemy pozostałą galaretkę i mieszamy dokładnie do całkowitego rozpuszczenia proszku. Studzimy.
4. Mocno schłodzoną śmietankę ubijamy na sztywno ze szczyptą soli (*i jeśli wolicie słodkość, to możecie dodać trochę cukru). Powoli wlewamy zimne mleko z galaretkami, mieszając delikatnie łyżką, aż masa będzie gładka.
5. Masę wylewamy na biszkopty i truskawki. Wstawiamy do lodówki na godzinę.
6. Gdy masa lekko stężeje, zalewamy pozostałą galaretką i wstawiamy na min. 3 godziny do lodówki.
7. Przed podaniem na wierzchu układamy oczyszczone poziomki. ( Poziomek nie należy chłodzić, ponieważ tracą aromat i gorzknieją )

Curry z tempeh i chapati – wegańskie

Ręce Adishakti mogą zrywać owoce z najdalszych gałęzi, dosięgnąć każdego z dni roku osobno. Wskazać wszystkie kierunki wiatru. Do każdej z dłoni wziąć po jednej gwieździe, kwiecie i górze. Do każdej po jednym doświadczeniu. 
Nasze dłonie znają szorstkość kamienia i nierówność brzegów liści. Na środku, pomiędzy bermudzkim trójkątem linii gubią się pocałunki. Opuszki wybrzuszają się od nagromadzonej pamięci struktur. Tylko dwie dłonie, demiurgiczne narzędzia doskonałe. Trafne bardziej niż słowa. 
Do jedzenia curry nie używajcie sztućców – nabierajcie sos chapati. Poczujcie je od początku, od zagniatania ciasta. Doświadczajcie ciepła, płynności i miękkości. 

Wegańskie curry z tempeh i chapati 

Pasta curry:

– 3 – 5 ząbków czosnku
– 1 szalotka
– imbir ok. 5 cm 
– trawa cytrynowa
– 2-3 strąki czerwone chilli
– cynamon mielony
– ziarna kolendry
– kumin
– pieprz
– kurkuma
– olej



Warzywne curry z tempeh i tofu ( 3 porcje )

– 1 duża cukinia / 2 małe
– 2 białe papryki
– 1 zielone chilli
– puszka siekanych pomidorów
– 250 ml mleka kokosowego
– 150 – 200 g tempeh
– 300 g tofu
– olej kokosowy
– sól 

Chapati (6 sztuk)

– 1 szklanka mąki pszennej typ 500
– 1/2 szklanki mąki graham typ 1850
– woda
– sól

Pasta:
1. Wszystkie składniki ucieramy na gęstą papkę. Ilość poszczególnych przypraw zależy od prywatnych preferencji.
2. Pastę podsmażamy przez chwilę na oleju, przekładamy do innego naczynia.

Warzywne curry:
3. Warzywa kroimy w cienkie plastry, podsmażamy na oleju, aż zmiękną.
4. Do warzyw wlewamy pomidory, dusimy, aż sos ponownie zawrze.
5. Do curry dodajemy mleko kokosowe i pastę curry – tyle, aż osiągniemy pożądany smak. Dosalamy.
6. Pokrojone w kostkę tofu i tempeh dodajemy do curry. Dusimy przez ok. 7 minut.

Chapati:
7. Ze wszystkich składników zagniatamy elastyczne ciasto – dodajemy stopniowo letniej tyle wody, ile wchłonie mąką. Ciasto powinno odchodzić od dłoni.
8. Ciasto odstawiamy na 15-30 minut, dzielimy na równe części i formujemy kulki.
9. Porcje ciasta rozciągamy na cienkie placki.
10. Placki smażymy z dwóch stron na rozgrzanej, suchej patelni, aż bardzo delikatnie się zrumienią. Powinny pozostać miękkie.

Kokosowe miso z małżami

Ciche przestrzenie. Miękkie szarości i otulająca biel mieszkania. Czasami spędzam kilka dni sama, w zupełnym nie-pośpiechu, przewidywalnym układzie wydarzeń i rzeczy.
Lubię dla siebie gotować. Bez żadnych kompromisów, z uważnością i skupieniem się na tym, na co mam ochotę, czego potrzebuję. I chociaż bardzo ważne jest dla mnie wspólne obiadowanie, od czasu do czasu warto usiąść do stołu z samym sobą. Całkiem przyjemne towarzystwo. 
Kokosowe miso z małżami
– 165 ml mleka kokosowego
– 2-3 łyżki pasty dashi miso 
– płat kombu
– 225 g mięsa małży
– porcja gryczanego makaronu soba 
– 2 łyżeczki sezamu
– 3 ząbki czosnku
– 1 strąk zielonego chili
– olej sezamowy + kokosowy
– świeża kolendra
1. W 400 ml wody gotujemy kombu przez 15 minut – powinno zostać 300 ml wody. Wyjmujemy glony, dodajemy pastę miso i mieszamy, aż się całkowicie rozpuści. 
2. Do miso dodajemy mleko kokosowe, mieszamy, aż zupa stanie się gładka. Podgrzewamy delikatnie, ale nie zagotowujemy!
3. Małże dokładnie osuszamy papierem kuchennym. Na patelni rozgrzewamy łyżkę oleju kokosowego i wrzucamy zgniecione ząbki czosnku i posiekane chilli. Smażymy minutę. 
4. Na patelnię wrzucamy małże, smażymy 2 minuty, potrząsając patelnią. Skrapiamy odrobiną oleju sezamowego i dosypujemy ziarna. Smażymy przez minutę. 
5. W osolonej wodzie gotujemy sobę (ok.4 minuty). Odcedzamy.
6. Do misek nakładamy makaron, zalewamy miso, na wierzch wrzucamy małże i dużo, bardzo dużo posiekanej kolendry. 

Stir-fry z mizuną i wieprzowiną w sosie rybnym (+ wersja wegańska)

Masaoka Shiki (1867-1902)
In the coolness
of the empty sixth-month sky…
the cuckoo’s cry.
the tree cut,
dawn breaks early
at my little window

Stir-fry z mizuną (2 porcje)

Stir-fry


– duży pęczek mizuny
– 1 żółta papryka
– 1 duża marchew
– 1 czerwona cebula
– 1 mała kalarepa
– 2 łyżki oleju kokosowego
– sos sojowy 
– sambal oelek / pasta chilli
– 1 łyżeczka octu ryżowego
– 1/5 łyżeczki mielonych goździków
– 1/4 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
– mielony cynamon 
– 1/3 łyżeczki mielonych ziaren fenkułu 
– 1/4 łyżeczki mielonej trawy cytrynowej


– 150 g makaronu sojowego
– olej sezamowy
– sól

Krucha wieprzowina

– 300 g schabu
– 3-4 łyżki sosu rybnego
– 4 cm imbiru
– 3 ząbki czosnku 
– 2 łyżki słodkiego sosu z czarnej soi
– 1 łyżeczka sambal oelek
– 1 łyżeczka octu ryżowego
– 1 łyżka cukru palmowego
– sól
– olej kokosowy

Kotlety sojowe

– 200 g kotletów sojowych 
– 4 cm imbiru
– 3 ząbki czosnku
– 2 łyżki słodkiego sosu z czarnej soi
– 1 łyżeczka sambal oelek
– 500 ml bulionu warzywnego
– mielony kumin
– mielona wędzona papryka
– 3 liście laurowe
– 5-6 ziaren ziela angielskiego
– olej kokosowy 

Wieprzowina:
1. Czosnek, imbir, odrobinę soli i cukier ucieramy na pastę. Mieszamy z sosem rybnym, sosem z soi, octem i sambalem.
2. Mięso osuszamy ręcznikiem kuchennym, następnie dokładnie nacieramy marynatą i odkładamy na min. 3 godziny do lodówki.
4. Mięso kroimy w paski i podsmażamy na rozgrzanym oleju kokosowym przez ok. 5-6 minut (*czas może być dłuższy w zależności od grubości pokrojonego mięsa – należy sprawdzać, czy wieprzowina nie jest surowa, ale nie wolno jej przesmażyć, by nie była sucha).

Kotlety sojowe: 
1. Bulion z dodatkiem liści laurowych i zielem angielskim doprowadzamy do wrzenia. Wrzucamy kotlety, gotujemy 10 minut. Zdejmujemy z ognia, odstawiamy na 5 minut, następnie odcedzamy.
2.  Czosnek, imbir, kumin, paprykę i odrobinę soli ucieramy na pastę. Mieszamy z sosem z soi, octem i sambalem.
3. Wystudzone kotlety dokładnie nacieramy marynatą i odkładamy na min. 3 godziny do lodówki.
4. Kotlety kroimy w paski i podsmażamy na rozgrzanym oleju kokosowym przez ok. 5-6 minut, aż staną się złote.

Stir-fry:
1. Warzywa kroimy w bardzo cienkie paski. Mizunę dokładnie płuczemy, kroimy na 3 części.
2. Na rozgrzanym oleju kokosowym podsmażamy wszystkie przyprawy, następnie wrzucamy warzywa i obsmażamy w wysokiej temperaturze przez ok. 3 minuty. Dodajemy mizunę i smażymy, aż liście zmiękną.

3. Makaron gotujemy przez ok.3-4 minuty. Odsączamy, mieszamy z olejem sezamowym i solą.

Lecsó i żeberka pieczone w piwie

Pocztówka z Węgier, czerwiec:

Róże omdlewają poprzez pordzewiałe ogrodzenia. Miododajne kiście robinii rozlewają się łagodnie po stokach jak tokaj. Supełki słoneczników tkają arrasy nieskończonych pól.
Ciepły, błękitny wieczór opadł na ramiona tak, jak otula się senną ukochaną szalem. Jeszcze tylko coraz to bardziej złociste wina rozbłyskują w kieliszku.
Nazwa wiszących ogrodów w Lillafüred przetacza się gładko po języku, szumią w głowie Góry Bukowe, wieczór kłuje gwarną pszczołą Miskolca. 



Lecsó (4 porcje)
– 10 słodkich białych papryk
– 2-3 papryki baranie rogi
– 2-3 zielone papryki bananowe
– 1200 g siekanych pomidorów w puszce / 1500 g świeżych
– 1 cebula
– 5 ząbków czosnku
– 3 łyżki smalcu gęsiego (koniecznie!) / WERSJA WEGE: olej roślinny + płatki drożdżowe 
– 3-4 łyżki gúlyáskrém – łagodnej węgierskiej pasty gulaszowej
– mielona wędzona papryka
– mielona słodka papryka
– suszony cząber
– 5 liści laurowych
– sól
– świeża kolendra / natka pietruszki
Żeberka 
– 500 g żeberek
– 500 ml ciemnego piwa
– 5 ząbków czosnku
– 5 suszonych kapeluszy podgrzybków
– 5 liści laurowych
– 8 ziaren ziela angielskiego
– 2 laski cynamonu
– kumin mielony
– 1 esencja sosu pieczeniowego ciemnego
– 1 łyżka smalcu gęsiego

Lecsó 
1. Cebulę kroimy w piórka, ząbki czosnku zgniatamy. Z ostrych papryk wyjmujemy gniazda nasienne, warzywa kroimy w krążki.
2. Warzywa podsmażamy na smalcu wraz z liśćmi laurowymi. Dodajemy mielone papryki, podsmażamy 30 sekund, by nie ich nie przypalić.
3. Do papryki dodajemy pomidory, cząber i pastę. Dusimy do miękkości. W razie potrzeby doprawiamy solą.
4. Przed podaniem posypujemy lecsó kolendrą lub natką.

Żeberka
1. Żeberka osuszamy ręcznikiem kuchennym i podsmażamy na złoto z każdej strony na smalcu.
2. Żeberka przekładamy do głębokiego naczynia żaroodpornego. Dodajemy pozostałe składniki i zalewamy piwem.
3. Mięso pieczemy przez 4 godziny w 160 stopniach, co jakiś czas je przekręcając i polewając wierzch sosem.
4. Po wyjęciu z piekarnika, żeberka odstawiamy na 10 minut, by odpoczęły. Po tym czasie można je kroić.

Füzér

Obrazki z drogi, harasymowiczowska Łemkowszczyzna

Sabich – סביח – izraelski street food

Kipiące chmury Białego Miasta, skapujące z mis pośpiechu kiście hałasu. Nadchodzi חביכורים יום, Jom Habikurim, Dzień Pierwszych Owoców, czas wypełniania się koszy urodzajem lata. Połyskujące ziarno, lśniące pestki granatów i słowo na codzień posypią się niebawem jak manna z nieba. Czas na chwilę spowolni, będzie spokojnym strumieniem, miodem i mlekiem.

A wszystkim, którym śpieszno, poleca się sabich – poręczny klasyk ulicy izraelskiej, aromatyczny róg obfitości. 

Sabich (4 porcje)
– 4 pity
– 4 jajka
– 2 bakłażany
– tahini
– 3 pomidory
– 2 strąki chilli
– 1 czerwona cebula
– 1 ogórek
– *twardy owczy ser
– kolendra
– mięta
– oliwa
– 1/2 limonki
– sól 
– pieprz

1. Bakłażany kroimy wzdłuż na plastry, skrapiamy sokiem z limonki i solimy. Odkładamy na ręcznik kuchenny na ok.15 minut. Osuszamy bardzo dokładnie.
2. Plastry bakłażana smarujemy oliwą z obydwu stron i natychmiast układamy na rozgrzanym grillu. Grillujemy, aż bakłażan będzie miękki i złoty.
3. Jajka wkładamy do mocno osolonego wrzątku i gotujemy przez 10 minut. (nie dłużej – nie ma nic gorszego, niż przegotowane jajka). Zalewamy od razu lodowatą wodą, studzimy, obieramy, kroimy w plastry.
4. Pomidory, ogórka i chilli pozbawione gniazd nasiennych roimy w kostkę. Cebulę kroimy w cieniutkie piórka. Mieszamy z oliwą, solą, pieprzem i posiekanymi ziołami.
5. Pity grillujemy przez 2-3 minuty, przekrawamy na kształt kieszonki i nadziewamy sałatką z pomidorów, bakłażanem, jajkami i jeśli macie ochotę, pokruszonym owczym serem. Wszystko koniecznie(!) polewamy obficie pastą tahini.

Panna cotta jabłkowa

Majówka na Roztoczu:
W swoich nawoływaniach bażanty naśladują trzeszczące drzewa. Chmurny wieloryb nieba pogrzmiewa nad rdzawą Tanwią. Wikliny przeplatają się z sennymi czeremchami. Rosną tu niezapominajki mniejsze niż rzęsa, z której trzymając ją na opuszkach palców przepowiadamy spełnienie. 
Najłatwiej uwierzyć, że nikt poza nami nie istnieje w starych opuszczonych sadach. 





Kardamonowa panna cotta z jabłkami

Panna cotta:
– 200 ml śmietanki 36%
– 250 ml tłustego mleka
– 10-12 g żelatyny
– 20 g cukru
– kardamon 
– laska wanilii 

Jabłka:
– 2-3 kwaśne jabłka
– 3 łyżki cukru trzcinowego
– 2 łyżeczki galaretki agrestowej
– 30 ml calvadosu


1. Mleko podgrzewamy razem z cukrem, zgniecionymi ziarnami kardamonu i przeciętą laską wanilii.
2. Do ciepłego mleka dodajemy żelatynę i mieszamy do całkowitego rozpuszczenia.
3. Przelewamy mleko z przyprawami przez sitko i dokładnie mieszamy ze śmietanką.

4. Jabłka obieramy, kroimy w kostkę.
5. W garnku robimy jasny karmel i natychmiast wrzucamy jabłka. Smażymy, aż będą miękkie, ale nie powinny się rozpaść.
6. Calvados mieszamy z galaretką, dolewamy do jabłek.

7. Do pojemniczków nakładamy jabłka i zalewamy mlekiem ze śmietanką. Panna cottę wstawiamy na minimum dwie godziny do lodówki. *Deser można wyjąć z foremek ogrzewając je ciepłą wodą. 

Ciasto z rabarbarem

Cisza dla każdego pachnie inaczej. Okruchy na naszych stołach rozsypują się w zupełnie niepodobne do siebie wzory. Udomowiamy inne miękkości: włosów, ulubionych foteli, rabat kocanki, zwierząt i imion.
Czasami strużki codzienności rozbiegają się nieuważnie w niespodziewanych kierunkach i nie wiadomo, którym brzegiem iść. Schematy i przyzwyczajenia się płoszą, gubią drogę w zalanych lasach. 
Kiedy nie wiesz, jak ułożyć cokolwiek, zacznij od układania rabarbaru na cieście. 

Ciasto z rabarbarem (mała tortownica)


Ciasto:
– 2 szklanki mąki pszennej tortowej
– 3/4 szklanki zsiadłego mleka
– 3/4 szklanki cukru
– 2 jajka
– 70 g masła
– łyżeczka proszku do pieczenia
– esencja waniliowa
– bułka tarta

Rabarbar:
– 8 łodyg rabarbaru
– 4 łyżeczki galaretki malinowej
– 5 łyżek cukru + cukier wanilinowy

1. Masło, cukier i żółtka ucieramy. Białka ubijamy na sztywną pianę.
2. Mąkę przesiewamy, miksujemy z proszkiem, esencją waniliową i zsiadłym mlekiem.
3. Do ciasta dodajemy jajka i delikatnie mieszamy łyżką.
4. 2-3 łodygi rabarbaru obieramy, kroimy w cienkie plastry i obtaczamy w cukrze wanilinowym (może być wymieszany z łyżką mąki ziemniaczanej). Mieszamy delikatnie z ciastem.
5. Tortownicę smarujemy odrobiną masła i obsypujemy bułką tartą. Wlewamy ciasto.
6. Ciasto pieczemy przez ok.60 minut w 170 stopniach.

7. Pozostały rabarbar obieramy, kroimy łodygi na 2 lub 3 części.
8. W garnku rozpuszczamy cukier – gdy będzie przezroczysty, wrzucamy rabarbar i podsmażamy go, aż będzie miękki, ale nie będzie się rozpadał. Wyjmujemy.
9. Do pozostałego cukru dolewamy 3 łyżki wody i dosypujemy galaretkę. Mieszamy bardzo dokładnie do rozpuszczenia.
10. Na wystudzonym cieście układamy rabarbar i smarujemy galaretką. Pozostawiamy do stężenia.

Szakszuka – שקשוקה – i KONKURS

Śniadania inne niż kawa wydarzają się u nas nieczęsto. I chociaż niemal codziennie siadamy razem do obiadu, o tyle powolne poranki są raczej rarytasem – w końcu przeciągają się zaraz po przebudzeniu wraz z nami na godziny. Chroniony gatunek śniadania ma swoje lęgowisko wśród poduch i świeżo zaparzonych gazet.

W tym świątecznym rytmie powtarza się co jakiś czas motyw jednego z moich ulubionych dań śniadaniaowych – szakszuki. Gęsta, aromatyczna, z kremowymi żółtkami… Zapożyczona do naszego domu z Bliskiego Wschodu jest jak znalezienie pocztówki z wakacji.

Szakszuka z gęsimi jajkami (dla 2-3 osób)

– 1 kg świeżych pomidorów / 2 puszki siekanych pomidorów
– 1 czerwona papryka
– 2-3 szalotki
– kilka liści czosnku niedźwiedziego / 2 ząbki czosnku
– 6 jajek gęsich / są większe, tłustsze, bardziej kremowe niż kurze, ale te ostatnie używane są częściej /
– harissa
– *ras el hanout 
– 6 liści laurowych
– mielony kumin
– pieprz 
– sól
– łyżeczka cukru trzcinowego
– oliwa z oliwek
– *ser owczy
– pół pęczka pietruszki lub kolendry

– pieczywo /bagietka nie jest najbardziej tradycyjnym dodatkiem ;)/

1. W głębokiej patelni podsmażamy na oliwie posiekaną szalotkę. Dodajemy pokrojoną w kostkę paprykę i liście laurowe. Jeśli używamy zgniecionych ząbków czosnku, również je dodajemy w tym punkcie. Dusimy.
2. Do warzyw dodajemy obrane i posiekane pomidory. Podsmażamy, często mieszając i doprawiamy harissą, kuminem, solą, pieprzem i cukrem.
* Najbardziej lubię szakszukę z mieszanką przypraw ras el hanout, która nadaje nieco arabskiego, północnoafrykańskiego charakteru.
W tym punkcie dodajemy posiekane liście czosnku niedźwiedziego.
3. W szakszuce robimy łyżką miejsce na jajka. Na spód wlewamy odrobinę oliwy i wbijamy ostrożnie jajka. Sposób 1: Smażymy, aż białka się zetną, a żółtka pozostaną kremowe. Sposób 2: Wstawiamy patelnię do piekarnika nagrzanego do 150 stopni i pieczemy przez ok. 3-4 minuty, aż białka się zetną. Ten sposób uważam za lepszy, ponieważ od momentu wbicia jajek nie wolno już mieszać. Dzięki pieczeniu w piekarniku sos się nie przypala i nie przywiera.
4. Szakszukę posypujemy siekaną natką pietruszki lub kolendrą. *Możemy posypać też pokruszonym serem owczym. Podajemy od razu wraz z pieczywem.

!!!KONKURS!!!

Jakie śniadania lubicie najbardziej?
A może chcielibyście spróbować czegoś nowego i wybrać się na późne, bardzo leniwe śniadanie do Krakowa 7 lub 8 maja?
Wraz z Żarcie Na Kółkach przygotowaliśmy dla Was konkurs. Do wygrania są 2 karnety do 5 food trucków.
Wszystkie szczegóły znajdziecie TUTAJ.

Zapraszam do udziału – widzimy się na miejscu!

Tartaletki z kremem rumowym

Gładkie pąki krokusów tulą się do rąk jak główki kilkudniowych szczeniąt. Atramentowe przylaszczki są didaskaliami do drogi. Deszcz wyświęca zieleń, która zawłaszcza wszystko pod stopami, jak gdyby nigdy nic, jakby zimy nigdy nie było. Wykwitają kwieciste obrazki, zawilcowe pocztówki nigdy niewysłane; może tym razem?…


/ UWAGA! Zawilce są trujące* – nie należy ozdabiać nimi jedzenia, ani tym bardziej spożywać świeżego ziela, a po kontakcie z rośliną należy dokładnie umyć ręce! /





Tartaletki z kremem rumowym  (ok.12 sztuk)


Kruche ciasto:

– 1 i 1/3 szklanki mąki pszennej
– 3 łyżki mąki ziemniaczanej
– 1/4 szklanki cukru trzcinowego
– 120 g masła
– 3 żółtka
– 2 łyżki soku z cytryny
– skórka otarta z 1/2 cytryny

Krem:

– 400 ml mleka
– 1 opakowanie budyniu waniliowego
– 250 g mascarpone
– 2 łyżki masła
– 150 ml jasnego rumu
– 3 listki żelatyny
– 3 łyżki cukru trzcinowego

1. Ze wszystkich składników zagniatamy szybko ciasto. Formujemy w kulę, zawijamy w folię i odkładamy na godzinę do lodówki.
2. Gotujemy budyń, studzimy. Miksujemy razem z miękkim masłem, cukrem i mascarpone.
3. W 80 ml ciepłej wody namaczamy żelatynę. Odciskamy. Mieszamy z rumem do całkowitego rozpuszczenia i chłodzimy.
4. Schłodzony rum miksujemy z masą budyniową. Chłodzimy przez 2 godziny w lodówce.
5. Ciasto wałkujemy cienko, wykładamy nim foremki na tartaletki. Nakłuwamy spody.
6. Tartaletki pieczemy w 180 stopniach przez ok.20 minut.
7. Krem wykładamy na schłodzone i wyjęte z foremek ciasto.